W szkole zawsze miałem dobrych nauczycieli i świetnych wychowawców. Co roku jeździliśmy na wycieczki. Na bilety na wycieczki zarabialiśmy, pracując w spółdzielni Start. Ojciec jednego z kolegów tam pracował i załatwiał nam pracę przy produkcji końcówek wtyczek. Trzeba było wybijać w nich bolce. Za zarobione w ten sposób pieniądze pojechaliśmy na wycieczkę do Krakowa.
W liceum natomiast prężnie działał nauczyciel geografii. Był znakomitym krajoznawcą. Wraz z kolegami ze starszych klas wyjeżdżałem na obozy wędrówkowe. Razem robiliśmy też kabaret. Moje zainteresowanie sportem i aktorstwem szło więc w parze. Już jako 12-latek znałem dużo tekstów Kabaretu Dudek. W naszym szkolnym kabarecie byłem konferansjerem. Pojechaliśmy nawet do Chorzowa, na zlot spółdzielni młodzieżowych, ale nie mogliśmy wystąpić, bo nie przepuściliśmy naszych tekstów przez cenzurę. Zaproponowano nam, żebyśmy przedstawili je przy ognisku, ale nie chcieliśmy. Za to w drugiej klasie liceum zagrałem Gustawa w "Ślubach panieńskich" w Teatrze Fredreum w Przemyślu.
Po maturze zdecydowałem się zdawać na polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wybrałem na specjalizację teatrologię. W każdym semestrze mieliśmy do zaliczenia warsztaty teatralne. I wtedy połknąłem bakcyla - pomyślałem, że spróbuję jeden raz zdawać do szkoły teatralnej. Udało się! Zdałem za pierwszym razem!
Po studiach w PWST w Krakowie grałem różne role, a właściwie epizody. W jednym z austriackich filmów grałem pijanego żołnierza. Podczas pierwszego dnia zdjęciowego miałem spadać z roweru. Ujęcie powtarzane było kilka razy, bo robiłem to zbyt sprawnie, a miałem padać jak worek. Drugiego dnia grałem scenę barową. Siedziałem i paliłem papierosy. Napaliłem się ich tego dnia bardzo dużo, bo przy każdym dublu rekwizytor dawał mi nowego papierosa. W filmie "Domena władzy" podawałem Donaldowi Sutherlandowi paczkę. Do dziś wspominam te epizody z uśmiechem na twarzy.