Grał w filmach Barei. Zmarł w ZAPOMNIENIU

2019-05-21 16:46

Rafał Dajbor napisał książkę "Jak u Barei, czyli kto to powiedział" wydana własnie przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej. W publikacji znajdziemy historię aktorów, którzy występowali w kultowych polskich komediach, które nakręcił Stanisław Bareja (+57 l.). Losy wielu z bohaterów są niezwykle smutne. Szczególnie historia Krzysztofa Świętochowskiego (+54 l.).

Krzysztof Świętochowski i Hanna Balińska

i

Autor: YouTube "Brunet wieczorową porą" (1976)

Krzysztof "Musiek" Świętochowski był znakomitym aktorem drugoplanowym i epizodycznym.  Syn spikera powstańczej radiostacji "Błyskawica" Zbigniewa Świętochowskiego (+65 l.) występował głownie w STS-ie i Teatrze Rozmaitości, był także spikerem i lektor Polskiego Radia i Polskiej Kroniki Filmowej. Jego żoną była Krystyna Kołakowska, z którą miał córkę. Para rozstała się w drugiej połowie lat 70. Powodem była choroba alkoholowa aktora. Żona wspomniała wyjazd do Rosji. - Na tym wyjeździe Krzysiek stracił nad sobą kontrolę, chcąc dorównać rosyjskim przyjaciołom. Potem było już tylko gorzej, co ostatecznie sprawiło, że rozstaliśmy się - wyznała w książce.

Krzysztof Świętochowski najbardziej znany jest z "Bruneta wieczorową porą", gdzie zagrał pracownika sklepu przeprowadzającego remanent. Na zapleczu towarzyszyła mu roznegliżowana Zocha (Hanna Balińska, 76 l.). To tam powiedział słynny cytat: "A jak chamstwo grzecznie nie rozumi...". Wystąpił także u Barei w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" jako listonosz i "Misiu" (aktor grający w przedstawieniu). Po raz ostatni zagrał w 1990 roku w spektaklu telewizyjnym "Mały bies". W środowisku uchodził za mitomana.

Krzysztof Świętochowski zmarł w drugi dzień Bożego Narodzenia 1992 roku. Od dłuższego czasu chorował, był także bezrobotny. W lutym 1992 roku wystosował list do zarządu ZASP-u, w którym prosił o rozłożenie rat składkowych i pogrzebowych z powodu trudnej sytuacji finansowej:

"Zwracam się z uprzejmą prośbą o umożliwienie mi spłaty zaległych składek członkowskich i pogrzebowych w ratach, na jakie pozwolą mi dorywcze zarobki. Jestem całkowicie bezrobotny. Dwa ostatnie miesiące chorowałem, nie zarabiając ani złotówki. Dziękuję za przychylne rozpatrzenie mojej prośby". 

Na pogrzebie aktora zjawiło się niewielu jego kolegów po fachu. W kościele św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach w Warszawie byli głównie gapie. Wiąże się z tym zabawna historia opowiedziana przez Elżbietę Karaszewicz, wdowie po Jerzym Karaszkiewiczu (+69 l.).

- (...) A trzeba wiedzieć, że Musiek - mały, szczupły, drobny - chowany był, nie wiedzieć czemu, w gigantycznej wręcz trumnie, co z resztą od razu wywołało wesołość w zgromadzonym w kościele STS-owym gronie. W pewnym momencie jakaś pani, taka właśnie spoza środowiska, zwróciła się do Ryśka Pracza (87 l.) z pytaniem: "Przepraszam, kto tu jest chowany?". A Rysiek odpalił: "Kawał aktora".

To nie jedyna smutna historia w książce "Jak u Barei, czyli kto to powiedział". Od alkoholu zmarł m.in. Józef Nalberczak (+66 l.). W publikacji znajdziemy także losy: Jerzego Karaszkiewicza, Mariusza Gorczyńskiego, Wojciecha Zagórskiego, Andrzeja Stockingera, Eugeniusza Robaczewskiego, Ludwika Paka, Józefa Osławskiego, Stanisława Gawlika, Stanisława Masłowskiego, Edwarda Raucha, Zbigniewa Bartosiewicza, tadeusza Somogiego i Stefana Śródki.

 

Jak u Barei, czyli kto to powiedział

i

Autor: Wydawnictwo Krytyki Politycznej autor Rafał Dajbor, Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki