Właśnie minął rok od śmierci Henryka Loski (?84 l.). Jego odejście było ciosem dla pani Krystyny. Ze swoim mężem spędziła bowiem prawie sześćdziesiąt lat, a ich małżeństwo było uznawane za niedościgły wzór. Również ich córka długo nie mogła pogodzić się z tą śmiercią. - To był fantastyczny człowiek. Oddany całkowicie bliskim. Kiedy działo się coś ważnego, tata zostawiał wszystko, byle tylko być z nami... - tak wspominała go pani Grażyna.
Niezwykłe więzi rodzinne, które łączą obie panie, nie pozwoliły córce zostawić mamy samej w tym trudnym okresie. Torbicka boi się o jej przyszłość. - Wiem, że tata chciałby, żeby to zaowocowało teraz, żebym sobie poradziła, zaopiekowała się mamą, bo przecież dla niej to jest niewyobrażalnie trudne - szczerze opowiada w magazynie "Pani".
Dokładnie rozumie ból, jaki nosi w sobie pani Krystyna. Sama bowiem też ciągle cierpi. - Dziś, mogę to już powiedzieć, świat po odejściu taty to jest inny świat. Bo umarła jakaś część mnie. Na pewno jestem inną osobą. Po raz pierwszy przeżywam taką stratę. Jak ona zmienia? To zależy, ile masz siły, ile potrafisz i co chcesz z tego odejścia, z tego, jaka była to osoba, zostawić dla siebie. Ja cały czas wyciągam bardzo wiele ze wszystkich chwil, które spędziliśmy razem - wzdycha.
Nie jest tajemnicą, że Krystyna Loska nie pali się do zamieszkania z córką. Jeszcze dwa miesiące temu zapewniała "Super Express", że nie ma takiej potrzeby. - Ja mam swoje mieszkanie. Chodzę po tym świecie, dzięki Bogu... - usłyszeliśmy wtedy.
Jednak pod koniec maja legenda TVP miała przejść kolejny zawał serca. Córka nie może więc zostawić matki samej sobie w pustym mieszkaniu...