Podkomisarz Dariusz Marciniak (1973-2003), pseudonim ,,Kaczor''. Służbę w Policji pełnił od 17 października 1994 r. Początkowo w Komisariacie Policji w Czosnowie, następnie w Komendzie Rejonowej Policji w Nowym Dworze Mazowieckim. Od 1 maja 1996 r. służył w warszawskiej jednostce antyterrorystycznej. W 2002 r pełnił służbę w policyjnej jednostce specjalnej w Kosowie, za co został odznaczony przez ONZ ,,Medalem w Służbie Pokoju''. 15 lutego 2003 roku został mianowany na stanowisko specjalisty w sekcji szturmowej wydziału bojowego Centralnego Biura Śledczego. Posiadał uprawnienia instruktora ratownictwa wysokogórskiego. Zginął tragicznie nocą z 5 na 6 marca 2003 r w podwarszawskiej Magdalence przy próbie zatrzymania dwóch groźnych bandytów z gangu ,,mutantów’’. W wyniku wybuchu granatu rzuconego przez bandytów doznał poważnych obrażeń w wyniku których zmarł na miejscu. Został pochowany na cmentarzu w Sochocinie koło Płońska. Gdy składano trumnę do grobu jego koledzy z jednostki zasypali ją czerwonymi różami.
Nadkomisarz Marian Szczucki (1967-2003), pseudonim ,,Maniek’’, naczelnik wydziału w Centralnym Biurze Śledczym Komendy Głównej Policji. Miał 35 lat. Przez cały okres swojej służby od 17 października 1989 roku był związany z warszawską jednostką antyterrorystyczną. Początkowo zajmował stanowisko milicjanta w sekcji ochrony lotów, a następnie w latach 1990-1998 asystenta w pionie szturmowym. W 1997 roku ukończył Wyższą Szkołę Policji w Szczytnie. W 2000 roku został mianowany kierownikiem referatu szturmowego, a z dniem 15 lutego 2003 r. naczelnikiem wydziału bojowego Centralnego Biura Śledczego. Wielokrotnie dowodził działaniami mającymi na celu zatrzymanie niebezpiecznych przestępców oraz zabezpieczenie oficjalnych wizyt przedstawicieli państwowych. Był też instruktorem ratownictwa wysokogórskiego.
To on dowodził tragicznym szturmem Policji na dom w Magdalence nocą z 5 na 6 marca 2003r. W wyniku wybuchu bomby którą bandyci zdetonowali na zewnątrz budynku odniósł ciężkie obrażenia w wyniku których zmarł po tygodniu w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Bomba była nafaszerowana gwoździami, metalowymi śrubami, nakrętkami i kawałkami blachy. Jeden odłamek trafił go w głowę. Został pochowany na cmentarzu w Gliwicach. Po śmierci od Policjanta zostały pobrane serce, wątroba i nerki dzięki którym uratował życie 4 młodym ludziom!
Podkomisarz Mirosław Żak (1959-2002) - naczelnik Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie. Służbę w Policji rozpoczął w 1979 r., a od 1991 r. pracował w wydziale kryminalnym piaseczyńskiej komendy. 23 marca 2002 roku w miejscowości Parole podczas wykonywania przez policjantów czynności procesowych związanych z zabezpieczeniem skradzionego TIR-a ze sprzętem RTV wywiązała się strzelanina z przybyłymi nagle gangsterami z gangu ,,mutantów’’. Chcieli oni odbić swój łup myśląc że są to przestępcy z innego gangu. Funkcjonariusze krzyczeli że są z Policji na co bandyci odpowiedzieli: ,,My też!’’. Mirosław Żak został śmiertelnie postrzelony przez bandytów, zginął na miejscu. Został pochowany na cmentarzu na warszawskich Powązkach Wojskowych. W piaseczyńskiej komendzie Policji znajduje się też tablica upamiętniająca tragicznie zmarłego policjanta.
Starszy sierżant Marek Sienicki (1967-1992) - służbę rozpoczął 1 października 1990 r. na stanowisku policjanta a następnie starszego policjanta Kompanii Pogotowia Policyjnego i Patrolowania Komendy Rejonowej Policji w Bytomiu. Zginął tragicznie nocą 2 maja 1992 r. podczas próby wylegitymowania dwóch podejrzanych mężczyzn którzy otwarli do Policjantów ogień z broni maszynowej. Jego partner Zbigniew Wierzba został ciężko ranny ale na szczęście przeżył i po pobycie w szpitalu wrócił do służby stawiając sobie za punkt honoru złapanie morderców kolegi! Marek Sienicki został pochowany na cmentarzu w Tarnowskich Górach. W miejscu przy ulicy Woźniaka w Bytomiu gdzie poniósł śmierć stoją tablica i obelisk upamiętniające tragedię.
Sprawa ,,Blue Taxi’’ Młodszy aspirant Tomasz Twardo (1973-2006) - referent Ogniwa II Referatu Patrolowo-Interwencyjnego Komisariatu Kolejowego Policji w Warszawie i sierżant Justyna Zawadka (1978-2006) - aplikantka Ogniwa II Referatu Patrolowo-Interwencyjnego Komisariatu Kolejowego Policji w Warszawie. Jest noc z 1 na 2 grudnia 2006 r. W środku nocy w komisariacie kolejowym na warszawskim Dworcu Centralnym rozdzwonił się telefon. Sam szef, komendant Waldemar Płoński. Trzeba było odwieźć do domu, do Siedlec, dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego w MSWiA. Obaj mężczyźni są kolegami a Tomasz S. jest dobrze znany policjantom z Komisariatu Kolejowego. Zanim został oddelegowany do pracy w ministerstwie, pracował tam najpierw jako zwykły policjant, potem jako szef sekcji prewencji. Tej nocy S. mocno balował ze znajomymi i z tego powodu przeoczył pociąg do Płońska. Skontaktował się z Waldemarem Płońskim i poprosił o przysługę, mianowicie czy policjanci nie mogliby go zawieźć do domu radiowozem. Płoński powiedział: ,,pomóżmy koledze’’ i kazał oddać do dyspozycji dyrektora radiowóz.Tego wieczoru na komisariacie kolejowym pełniło służbę 13 policjantów. Jednak nie każdy posiadał tzw. ,,wkładkę’’ czyli dokument zezwalający na prowadzenie samochodów służbowych. Tomasz Twardo posiadał ten dokument więc to on został poproszony o odwiezienie dyrektora. Jest też doskonałym kierowcą i świetnie orientuje się w terenie Mazowsza. Do tej ,,przysługi’’ została też oddelegowana młoda policjantka Justyna Zawadka. W Komisariacie Kolejowym pełniła służbę dopiero od 3 miesięcy. Kochała mundur i od zawsze chciała wstąpić do Policji, do czego konsekwentnie dążyła. Aspirant Twardo służył w Policji od 4 lat. Wkrótce po nocy rodziny policjantów zaczęły się martwić o to że nie ma z nimi żadnego kontaktu. Policjant Tomasz Twardo zawsze nosił przy sobie komórkę, wręcz nie rozstawał się z nią! Dokładnie od 3:00 rano gdy po odwiezieniu dyrektora wyruszyli w drogę powrotną minęło bardzo dużo czasu. Komendant Płoński i dyrektor Serafin próbowali szukać dwójki policjantów na własną rękę. Bezskutecznie. O dziewiątej rano zgłosili zaginięcie dyżurnemu w komendzie stołecznej. Rozpoczęły się ogólnopolskie poszukiwania. Przez trzy doby Policja rozpatrywała wszystkie możliwe hipotezy, włącznie z tą, że Tomek i Justyna sami opuścili służbę. Na nogi postawiono 2000 mundurowych. Przeczesano lasy wokół trasy Warszawa - Siedlce, sprawdzono jeziora, hotele i stacje benzynowe. W poszukiwaniach pomagał śmigłowiec z kamerą termowizyjną. I nic. Poza jednym: o trzeciej nad ranem Justyna i Tomek zatrzymali się na stacji benzynowej w Gręzowie, żeby kupić coś do picia. Ich rodziny odchodziły od zmysłów! Szczegółowe, wielogodzinne przesłuchania: ,,kto, gdzie, z kim, kiedy?’’ Skrupulatne przeszukania w mieszkaniach. Setki telefonów, tysiące pytań. I zero wyjaśnień. Zniknęli - to była jedyna odpowiedź. Bliscy zaginionych policjantów postanawiają działać na własną rękę, o pomoc proszą nawet jasnowidzów i wróżki. Rodzina Justyny Zawadki znajduje wróżkę pod Poznaniem, która rozrysowuje na mapce rozlewisko we wsi Jagodne. Choć twierdzi że może się mylić ale to dokładnie w tym miejscu, nad rzeką Kostrzyń znajdzie Justynę i Tomka przypadkowa osoba. Ojciec Justyny już wprawdzie tam był, grzebał kijem w bagnie ale poziom wody był za wysoki.Jest 5 grudnia 2006 r. To właśnie tego dnia mieszkaniec wsi Wiesław Partes wracając do domu zauważył wystającą z rozlewiska oponę. Chociaż to może być wszystko, np. kawałek starej gumy ale jakieś dziwne przeczucie nakazuje mu zawiadomić Policję. Piętnaście minut później Policja wzywa straż pożarną i sekcję nurków. Istnieje podejrzenie że opona należy do zaginionego radiowozu. Do wsi Jagodne przyjeżdża kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Miejsce zostaje zabezpieczone. Do brudnej i mętnej wody wchodzi nurek który nic nie widzi ponieważ to nie woda, to bagno. Mułu i śmieci jest tam tyle że trudno rozpoznać markę samochodu. Z przedniego zderzaka odrywa jednak tablicę rejestracyjną: WJ 09398. Okazuje się że jest to nr rejestracyjny nieoznakowanego poloneza radiowozu którym wyruszyli policjanci. Żeby móc wydobyć auto trzeba było najpierw osuszyć rozlewisko i poczekać na specjalistyczny sprzęt. Kiedy dźwig zaczął powoli wyciągać radiowóz było już wiadomo że są tam ciała policjantów Justyny Zawadki Tomasza Twardo. Na miejscu pojawiają się żona Tomasza i ojciec Justyny, który zauważył że jeszcze przed przystąpieniem do czynności do samochodu podchodzi jakiś mężczyzna w czarnym płaszczu i bez jakichkolwiek wyjaśnień otwiera tylne drzwi radiowozu zabierając coś z kanapy. Później okaże się że był to neseser dyrektora.
9 grudnia 2006 r. na cmentarzu w Garwolinie pożegnano Justynę Zawadkę. 12 grudnia 2006 r. na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim Tomasza Twardo. W obu konduktach szły tłumy. Zrozpaczonym rodzinom towarzyszyli policjanci i oficjele. Był smutek, łzy i salwy honorowe.
Tomasz S. i oraz Waldemar Płoński zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu. Sąd stwierdził że przekroczyli oni swoje uprawnienia mając pełną tego świadomość. Sędzia Małgorzata Radomińska w uzasadnieniu przypomniała też, co to znaczy być policjantem: ,,Te zachowania, które były udziałem obu oskarżonych, działały przeciwko rocie ślubowania i przeciwko celom i zasadom policji.’’
Policjanci którzy zginęli ostrzelani przez strażnika więziennego w Sieradzu 26 marca 2007 roku
Aspirant Andrzej Werstak (1975-2007) - od 1996 r służył w Komendzie Powiatowej Policji w Pabianicach, skąd jako detektyw sekcji kryminalnej był oddelegowany do Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Młodszy aspirant Wiktor Będkowski (1967-2007) - służbie od 1996 roku. Służył w Komendzie Powiatowej Policji w Pabianicach, skąd jako referent Sekcji Dochodzeniowo-Śledczej był oddelegowany do Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Młodszy aspirant Bartłomiej Kulesza (1976-2007) - policjant Wydziału do Walki z Przestępczością Samochodową Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Policjanci z Łodzi udają się do więzienia w Sieradzu w celu pobrania na przesłuchanie Tomasza Ch. O godzinie 8:30 kiedy policyjny, nieoznakowany Fiat Stilo czekał na otwarcie się więziennej bramy strażnik więzienny Damian C. otwiera w jego kierunku ogień z kałasznikowa. Bartłomiej Kulesza jest na pierwszej linii nie mając szans ani czasu na unik. Następne serie trafiają Wiktora, Andrzeja oraz konwojowanego. Policjanci nie byli uzbrojeni! Andrzej dostaje kulę w klatkę piersiową ale otwiera drzwi radiowozu i próbuje się wydostać na zewnątrz, obrywając kolejne strzały. Ostatkiem sił doczołguje się pod ścianę budynku administracyjnego niedaleko drzwi. Niestety drzwi nie otwiera nikt! Nawet na chwilę choćby mimo ostrzału ktoś odważył się wtedy te drzwi otworzyć i wciągnąć go do środka! Może wtedy miałby szansę na przeżycie! A tak wykrwawia się na śmierć pod budynkiem zabarykadowanym przez przerażonych pracowników więzienia. Ludzi którzy nie mają pojęcia co zrobić w takiej sytuacji! Później będą się tłumaczyć że poza wezwaniem Policji nie wiedzieli co robić! Nie było odpowiednich procedur ani nie było jak tych Policjantów ratować! Kilkuset funkcjonariuszy więziennych tego jednego marcowego poranka nie wie co robić. W sprawie bez precedensu czują się jak dzieci we mgle, totalnie bezbronni. Jednak później zarzucano im że mogli zrobić cokolwiek. Ktoś jednak usprawiedliwi że przecież też mieli rodziny, dzieci.
Jednak egzekucja trwa dalej! Bo tym właśnie jest! Nie wojną, nie walką wręcz, nie próbą odbicia. Jest egzekucją i wiadomo już że policjanci nie mają szans żeby wyjść z niej cało.Wiktor i eskortowany więzień są ciężko ranni. Wiktor ma rozległe rany jamy brzusznej, ale jest przytomny. Usiłuje tamować krew dając jednocześnie wskazówki skulonemu obok aresztantowi żeby się nie ruszał i udawał że nie żyje. Być może dzięki temu aresztant przeżył! Sam uciska sobie ranę w brzuchu i próbuje zatrzymać wydostające się na wierzch wnętrzności. Wie że z radiowozu nie ma gdzie uciekać. Widzi umierającego pod ścianą Andrzeja. Widzi bramę zablokowaną przez dróżnika. Aresztant też dostał w brzuch i jest przerażony! Każda minuta ma znaczenie, wprawdzie Bartkowi nie można już pomóc ale dla innych jest jeszcze nadzieja. Jednak Damian C. dalej przeładowuje broń i dalej strzela! Nie interesują go pracownicy aresztu ani sami osadzeni. Nie mierzy też do grupy osób czekających na wpuszczenie do zakładu karnego. Strzela centralnie do policjantów! Po chwili na miejscu są policjanci ze wszystkich możliwych wydziałów, psycholodzy, negocjatorzy oraz dziennikarze. Niestety Damian C. nie dopuszcza nikogo! Ani do siebie, ani do umierających policjantów. Zamknięty w wieżyczce wciąż ostrzeliwuje plac przed bramą! Każda próba interwencji podejmowana przez antyterrorystów czy próba mediacji kończy się ostrzałem. Po około 20 minutach negocjatorom udaje się przekonać napastnika żeby chociaż dopuścił ratowników do rannych. W ich rolę wcielają się policjanci. W ciągu kilku minut udaje im się przenieść rannych poza zasięg strzałów. Cały czas trwają próby przekonania Damiana Ciołka żeby się poddał i rzucił broń. Na próżno. W końcu do akcji wkraczają snajperzy i wywiązuje się strzelanina. Broń wypada Ciołkowi z ręki dopiero na skutek postrzału w ramię, po czym dopadają go antyterroryści. W tym czasie Andrzej już nie żyje. Pomocy doczekają Wiktor Będkowski i aresztant. Niestety Wiktor umrze na stole operacyjnym z powodu zbyt rozległych ran. Aresztant Tomasz Ch. przejdzie kilka operacji ale nie wróci nigdy do pełni zdrowia. Ponoć Damian C. przechodził załamanie nerwowe i tydzień przed tragedią był na zwolnieniu lekarskim. Podobno pobił też swoją żonę. W trakcie strzelania do policjantów i aresztanta miał działać w szale jednak jego przełożeni zapewniali że nic nie wskazywało żeby miał problemy psychiczne. Jak każdy przeszedł badania okresowe i zachowywał się normalnie. Również tego tragicznego ranka. Później pojawiły się hipotezy że strażnik więzienny był w zmowie z przestępcami i miał zabić aresztanta Tomasza Ch. Jednak później okazało się że to nie prawda i że w chwili popełnienia zbrodni był w pełni poczytalny. Był zestresowany poprzez problemy rodzinne i ponoć chciał rozładować stres strzelając. Został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności bez możliwości skrócenia tej kary.
Pogrzeb poległych policjantów odbył się 2 kwietnia 2007 r. Andrzej Werstak spoczął na cmentarzu w Pabianicach. Tego dnia płakały całe Pabianice jak i cała Łódź. Wszędzie na ulicach było szaro od policyjnych mundurów. Msza poprzedzająca uroczystości pogrzebowe Andrzeja Werstaka została odprawiona w kościele św. Mateusza w Pabianicach. Andrzej Werstak został pochowany obok swojego brata który zginął rok wcześniej. Wiktor Będkowski i Bartłomiej Kulesza spoczęli na Cmentarzu Starym w Łodzi. Msza poprzedzająca ich uroczystości pogrzebowe odbyła się w Łódzkiej katedrze. Bartłomiej Kulesza tego tragicznego dnia w ostatniej chwili zgodził się wziąć ten transport do Sieradza zastępując innego policjanta.
Podkomisarz Tadeusz Bartosik (1970-2006) - dowódca drużyny Automatycznej Wyrzutni Gazów Łzawiących w Oddziale Prewencji Policji w Katowicach. Służbę w Policji pełnił od 3 listopada 1989 r. w oddziale Prewencji Policji w Katowicach, zajmując kolejno stanowiska: kursanta, policjanta i starszego policjanta. Kurs podstawowy odbył w 1992 r. w Wojewódzkim Ośrodku Szkolenia Policji w Katowicach. Rok później ukończył kurs podoficerski w Szkole Policji w Słupsku. Dnia 28 stycznia 2006 r. pełnił służbę patrolową podczas Międzynarodowych Targów Gołębi Pocztowych w Chorzowie. Odbywały się one w hali Międzynarodowych Targów Katowickich gdzie doszło do katastrofy budowlanej. W wyniku zbyt dużej i nie usuwanej warstwy śniegu doszło do zawalenia się dachu. W trakcie zawalenia się dachu jednego z pawilonów wystawowych podkomisarz Tadeusz Bartosik rozpoczął ewakuację ludzi. Niestety sam nie zdążył opuścić budynku ginąc przygnieciony metalowymi elementami konstrukcji dachu. Podkomisarz Tadeusz Bartosik został pochowany na cmentarzu przy ulicy Piekarskiej w Bytomiu. Zmarłemu oddano hołd odsłaniając pamiątkową tablicę u zbiegu ulic Nawrota, Powstańców Warszawskich oraz Kraszewskiego w Bytomiu i nazywając położony tam skwer jego imieniem. W Oddziale Prewencji Policji w Katowicach corocznie odbywa się również memoriał im. podkom. Tadeusza Bartosika upamiętniający tragiczną śmierć policjanta w służbie.
mł. asp. Marek Cekała (1969-2002) - policjant Referent Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Służbę w Policji rozpoczął 1 grudnia 1992 r., na stanowisku policjanta Kompanii Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. W 1997 r. ukończył kurs podoficerski w Szkole Policji w Słupsku. Z dniem 30 czerwca 2000 r., został mianowany na stanowisko referenta w Oddziale Prewencji Policji w Olsztynie. W dniu 17 sierpnia 2002 r., pełniąc służbę patrolową w Mikołajkach, podjął pieszy pościg za trzema bandytami, którzy w barze miejskim dokonali zabójstwa mężczyzny, używając broni palnej. Zginął w trakcie pościgu za sprawcami napadu podczas wymiany strzałów. Został pochowany na cmentarzu przy ulicy Poprzecznej w Olsztynie.
sierż. Jarosława Wasążnik (1969-1993) – z KPP Otwock, który w październiku 1993 r. w czasie wykonywania obowiązków służbowych został śmiertelnie postrzelony. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Józefowie.
sierż. Artur Kostrowski (1969-1994) – policjanta z komisariatu w Kobyłce, który w grudniu 1994 r. w trakcie wykonywania obowiązków służbowych został postrzelony w głowę.Załoga podjęła pościg za samochodem bmw 525, którego kierowca starał się umknąć patrolowi. Nagle dwaj mężczyźni siedzący z tyłu samochodu zaczęli strzelać do radiowozu z broni maszynowej. Kostrowski zmarł po przewiezieniu do szpitala. Okazało się, że samochód został skradziony w Kaliszu. Został pochowany w Ząbkach. Kilka dni po pogrzebie zdewastowano jego grób. Połamano krzyż i spalono wieńce.
sierż. Arkadiusz Ziółkowski miał 29 lat, był policjantem KSP, który 17 kwietnia 1995 r. w Warszawie pełniąc służbę wspólnie ze st. post. Rafałem Idzikowskim podjął interwencję wobec sprawcy włamania do opla omegi. W czasie interwencji zatrzymywany popchnął wymienionego w kierunku ubezpieczającego go policjanta. Na skutek powyższego st. post. Idzikowski oddał niekontrolowany strzał z broni służbowej. Po przewiezieniu do szpitala sierż. Arkadiusz Ziółkowski wskutek odniesionych obrażeń zmarł. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Błoniach.
st. post. Piotr Molak (1955-1996) – specjalista wydziału AT KSP Warszawa, który 24 kwietnia 1996 r. w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego podłożonego na stacji paliw przy ul. Ostrobramskiej w Warszawie doznał ciężkich obrażeń ciała, na skutek których zmarł po przewiezieniu do szpitala
st. post. Piotr Jasiński (1974-1998) i sierż. Piotr Naleśnik (1975-1998) - policjanci I KRP, którzy 27 listopada 1998 r. w czasie pościgu za skradzioną alfa romeo uderzyli pojazdem służbowym w latarnię uliczną. W wyniku doznanych obrażeń zmarli po przewiezieniu do szpitala.
asp. Tomasz Skroński (1973-2004) - referenta wydziału ruchu drogowego KSP, który 24 kwietnia 2004 r. w Warszawie przy ul. Wybrzeże Gdańskie, podczas wykonywania czynności służbowych został śmiertelnie potrącony przez samochód osobowy, którego kierujący poruszał się z nadmierną prędkością, niedostosowaną do panujących warunków jazdy. Został pochowany na Cmentarzu Północnym w Warszawie.
st. sierż. Przemysław Złotkowski (1977-2006) i st. sierż. Krzysztof Domżalski (1977-2006) - policjanci wydziału wywiadowczo-patrolowego KSP. Zginęli 3 lipca 2006 r. w wypadku, w trakcie dojazdu na interwencję. Spieszyli się, by zatrzymać uczestników bójki.
sierż. szt. Zbigniew Żurawski (1961-2008) – policjant wydziału ruchu drogowego, który 27 lutego 2008 r. wykonując obowiązki służbowe jechał oznakowanym radiowozem fordem fokusem i na skrzyżowaniu ulic Żołnierskiej i Marsa zderzył z wjeżdżającym przy czerwonym świetle renault megane. W wyniku tego zdarzenia ranni zostali obaj kierowcy. Niestety pomimo podjętej próby reanimowania, na skutek odniesionych obrażeń, policjant zmarł.
sierż. Grzegorz Załoga (1980-2003) - aplikant Ogniwa Patrolowo-interwencyjnego KPP w Będzinie (KWP Katowice). W nocy z 9 na 10 sierpnia 2003 r. w Będzinie w czasie pościgu za przestępcami został śmiertelnie postrzelony w głowę.
podkom. Mirosław Małczęć (1962-2002) - dzielnicowy Rewiru Dzielnicowych KP w Czechowicach Dziedzicach KMP w Bielsku-Białej i sierż. szt. Tadeusz Świerkot (1970-2002) - detektyw Sekcji Kryminalnej KP w Czechowicach Dziedzicach KMP w Bielsku-Białej. W dniu 20 maja 2002 roku ok. godz. 2.45 w Czechowicach Dziedzicach podczas wykonywania czynności służbowych w Kawiarence Internetowej, reagując na napad rabunkowy wobec właściciela zostali śmiertelnie postrzeleni przez 3 zamaskowanych sprawców.
sierż. szt. Dariusz Dąbrowski (1968-2000) - starszy policjant Plutonu Patrolowo-Interwencyjnego WP i RD KPP Iława. W dniu 15.01.2000 roku Dąbrowski jako przewodnik psa służbowego pełnił służbę na jeziorze Jeziorak (częste kłusownictwo ryb). W pewnym momencie pod ww lód się załamał i policjant utonął.
st. asp. Stanisław Rudnicki (1953-1999) - mł. specjalista Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KRP Nowa Sól. W dniu 10 grudnia 1998 r. o godz. 17.45 wracając po służbie do domu został zaatakowany przez mężczyznę, który zadał mu, co najmniej 6 uderzeń ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem. W wyniku doznanych obrażeń policjant zmarł w szpitalu 6 stycznia 1999 roku.
sierż. szt. Ireneusz Zmudczyński (1965-1998) - Komendant KP w Sadlinkach, KRP Kwidzyn. 11 lutego 1998 r. przeprowadzał ewakuację lokatorów z budynku, w którym ulatniał się gaz. W trakcie wejścia do jednego z mieszkań doszło do wybuchu gazu, w wyniku czego policjant doznał ciężkich obrażeń ciała i zmarł w szpitalu.
st. sierż. Adam Kochańczyk (1969-1996) - BZM KWP we Wrocławiu. W nocy z 3 na 4 października 1996 r. w trakcie pościgu za sprawcą włamania na dachu budynku wpadł w niezabezpieczony otwór świetlika dachowego i zginął.
st. sierż. Dariusz Chełkowski (1969-1994) - policjant Wydziału Ruchu Drogowego i Prewencji KRP w Bolesławcu, KWP Jelenia Góra. W trakcie wykonywania obowiązków służbowych został śmiertelnie postrzelony.
st. post. Jan Majcherczyk (1970-1994) - policjant Komisariatu Policji Kraków Wola Suchacka. 23 kwietnia 1994 r. w trakcie przeprowadzania interwencji domowej został dwukrotnie ugodzony nożem przez nietrzeźwego mężczyznę. W wyniku odniesionych obrażeń zmarł.
st. sierż. Piotr Skibiński (1962-1994) - KRP w Chełmie. 24 lutego 1994 r. podczas wykonywania czynności służbowych, w trakcie zatrzymywania uciekającego kierowcy samochodu został przez niego postrzelony w klatkę piersiową, w wyniku czego zmarł. Sprawcą okazał się Andrzej W., były policjant. W 2019 po odsiedzeniu 25 lat więzienia wyszedł na wolność.
st. sierż. Jacek Engel (1966-1993) - KRP w Oławie. 7 marca 1993 w trakcie kontroli pojazdu ujawnił przedmioty służące do dokonywania włamań. W trakcie zatrzymywania i przeszukania jeden z mężczyzn znajdujących się w samochodzie oddał kilka strzałów do policjantów. Jacek Engel zginął na miejscu.
10 stycznia 1991 roku w Cisnej w Bieszczadach, podczas realizacji programu "997 " doszło do katastrofy śmigłowca. Zginęło 10 osób, w tym 6. policjantów. Śmierć ponieśli wówczas:
podkom. Marek Pasterczyk (1962-1991 )- mł. specjalista Wydziału Kryminalnego KWP w Krośnie
st. sierż. Roman Górecki (1957-1991) - st. policjant KRP w Lesku
st. sierż. Bogusław Szuba (1963-1991) - policjant KRP w Lesku
asp. Zdzisław Marciniak (1956-1991) - kierownik Posterunku Policji Lokalnej KRP w Lesku
post. Marek Buda (1970-1991) - KRP w Krośnie
post. Jacek Typrowicz - KRP w Krośnie
Kazimierz Wajda, cywilny pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krośnie
kapitan pilot Paweł Prorok, dowódca załogi śmigłowca
starszy chorąży pilot Roman Pakuła, drugi pilot śmigłowca
młodszy chorąży Jacek Główka, technik pokładowy