W programie "W roli głównej" w TVN Style Dorota Szelągowska opowiedziała poruszającą historię swojego dzieciństwa. Wyznała, że jej ojczym był alkoholikiem i pedofilem i nie raz razem z mamą musiały uciekać z domu. Jednocześnie Szelągowska ma mamie za złe, że należycie się nią nie zajmowała i przejmowała się tylko własnymi problemami. Katarzyna Grochola odniosła się do wywiadu córki na łamach "Faktu". - Zostawiłam go, musiałam chronić dziecko. Chcę jednak podkreślić, że moja córka nie była molestowana - powiedziała pisarka w tabloidzie.
Na temat relacji z córką oraz małżeństwa z pedofilem-alkoholikiem, wypowiedziała się również w magazynie "Twoje Imperium". - Nie mam pretensji do córki. Po pierwsze, jeśli Dorota twierdzi, że nie dostała ode mnie tyle wsparcia, ile potrzebowała, bo miała umierającą matkę, to co tu komentować? - wyznaje szczerze Grochola. - W okresie, o którym mówi moja córka, byłam chora na raka. Dorota nie miała nawet siedmiu lat, gdy usłyszałam od lekarzy, że mam przed sobą trzy miesiące życia. Śmieci, zamiatane pod dywan, śmierdzą - tłumaczy się pisarka.
Potwierdza też, że musiał uciekać z domu w obawie przed przemocą domową. - My naprawdę musiałyśmy uciekać z domu, w którym była przemoc. Ale moja córka wyrosła na odważną kobietę, która, chociaż sama nie była molestowana, mówi o trudnych sprawach. Trzeba współczuć i pochylić się nad tymi, którzy nie mogą wyjść z tego tak, jak nam się udało. Przemoc i nadużycia mają miejsce tam, gdzie wszyscy udają, że się nic nie dzieje - powiedziała Grochola.
Pisarka nie chce ujawnić tożsamości swojego byłego męża. - Nie mogę i nie chcę odpowiedzieć na to pytanie - czytamy. - Mam 59 lat i paru mężczyzn w moim życiu było -enigmatycznie odpowiedziała Grochola. Czemu broni zwyrodnialca?