Roman Polański w 1977 roku został oskarżony o gwałt. 13-letnia wówczas Samantha Gaile wyznała, że Polański obiecał jej sesję zdjęciową i za przyzwoleniem matki, zabrał ją w tym celu do domu Jacka Nicholsona. Poczęstował dziewczynę szampanem i środkiem odurzającym, po czym zabrał do sypialni. Zrobił jej kilka zdjęć, rozebrał, a następnie odbył stosunek seksualny mimo sprzeciwów dziewczyny. Ofiara po latach wybaczyła reżyserowi, z którym ponoć jest w kontakcie. - Jeśli miałabym wybierać między zeznaniami a ponownym gwałtem, wybrałabym to drugie - wyznała w jednym z wywiadów. Polański w obawie o swoją wolność uciekł z USA do Europy.
Po 40 latach od popełnienia przestępstwa, Polański postanowił stawić się przed sądem w USA. Postawił jednak jeden warunek. - Roman Polański chce wrócić do Stanów Zjednoczonych, aby zakończyć sprawę gwałtu na nieletniej, w związku z którą jest ścigany w USA od 40 lat, ale pod warunkiem, że otrzyma gwarancję, iż nie zostanie tam aresztowany - powiedział adwokat reżysera Harland Braun. Polański chce zawrzeć polubowną ugodę. W tym celu zostało wysłane już pismo do sędziego zajmującego się sprawą. Wstępnie wyznaczono rozprawę na 24 lutego.
- Roman mógłby przyjechać do Los Angeles i stanąć przed sądem, nie obawiając się aresztowania - poinformował prawnik filmowca. Zdradził również, że Polański marzy o odwiedzeniu grobu swojej zamordowanej żony, aktorki Sharon Tate. Kobieta została uśmiercona przez członków gangu Charlesa Mansona w 1969 roku. Czwórka członków sekty Masnona wtargnęła do willi Polańskiego i zamordowała Sharon Tate, będącą w ósmym miesiącu ciąży, oraz jej czterech gości przebywających w domu: Wojciecha Frykowskiego, Abigail Folger, Jaya Sebringa oraz Stevena Parenta.
Zobacz: Sukces francuskich feministek. Polański zrezygnował z Cezarów