Anna Powierza zdradziła nam, jaki typ mężczyzny ma u niej szansę. Co prawda aktorka jest obecnie w satysfakcjonującym związku i nie szuka wrażeń, ale nie miała problemu, by podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami.
- Nic mnie tak nie pociąga jak inteligencja i fajna rozmowa „przed”. To jest coś, na co zawsze dałam się nabierać. Nie komplementy, nie egzotyczne kolacje w drogich lokalach i prezenty, ale coś frapującego w rozmowie i tacy goście byli mnie w stanie zaciągnąć do łóżka – wyznaje Ania.
Aktorka nie zawsze miała szczęście w miłości. Jak każdy człowiek, szukając odpowiedniego partnera musiała iść przynajmniej na kilka randek, które kończyły się różnie… Przyznaje, że nie ma w tym nic złego, jeśli przy okazji pierwszego spotkania zdarzy się seks.
- Odkąd jestem w związku to uprawiam seks tylko z moim partnerem. Przyznam się jednak, że zdarzyło mi się postawić w tej kwestii na spontaniczność i pozwolić sobie na seks na pierwszej randce. Nigdy jednak nie był to u mnie schemat. Raz poszłam z mężczyzną do łóżka na pierwszej randce, a innym razem do niczego nie doszło przez pół roku znajomości – zdradza nam gwiazda.
– Wszystko zależy od chemii między partnerami. Czasem pożądanie pojawia się od razu i to sprawia, że szybciej pozwalamy sobie na więcej – dodaje artystka.
Polecamy także: Gwiazdor disco polo wspomina swój „pierwszy raz”: Kochałem się z koleżanką przed pierwszą lekcją!
Powierza przyznaje, że intymne sceny na planie lub w teatrze są dla niej bardziej krępujące niż damsko-męskie relacje w prawdziwym życiu.
– Sceny łóżkowe zawsze mnie krępowały. To jedne z najtrudniejszych scen i nie chodzi tu wcale o nagość, ale o to, że zazwyczaj kobieta w takim momencie zostaje sprowadzona do roli przedmiotu. Oprócz tego, że się muszę w określony sposób zachowywać, to jeszcze 75 osób patrzy jak to wygląda, czy aktorzy ustawieni są pod dobrym kątem do kamery, kontroluje, co mi widać, a czego nie i to wszystko jest niesamowicie sztuczne i pozbawione jakiegokolwiek erotyzmu, przyjemności, chemii – zauważa aktorka.
- Czasem ktoś mnie pyta, czy moi partnerzy nie byli zazdrośni o tego typu sceny. Otóż nie. Dla mnie udawanie seksu na planie jest pozbawione jakiegokolwiek pożądania i erotyzmu. Pranie w zimnej wodzie może być bardziej erotyczne niż seks na planie filmowym – twierdzi Anna Powierza.
Całowanie z kolegami też nie budzi w niej większych emocji.
- Na szczęście zawsze trafiałam na fajnych kolegów i choć nigdy nic nie działo się naprawdę, udawało nam się tak zagrać, że na ekranie był ogień i namiętność. Naprawdę nie trzeba wpychać drugiej osobie języka do gardła, żeby widz myślał, że między partnerami jest gorąco. Wszystko jest kwestią techniki – zapewnia Anna.