Kaja Paschalska znana z roli Oli Lubicz w "Klanie" nagrała z Funky Filonem piosenkę "Mała Chinka", która spotkała się z falą krytyki. Utwór został uznany za rasistowski i zaliczono go do najbardziej żenujących polskich piosenek. Kaja podczas rozmowy z Małgorzatą Tomaszewską w "Pudelek Show" wyjaśnia jednak, że decyzję o wzięciu udziału w nagrywaniu piosenki podjęła dość spontanicznie. Bez rozważania możliwych konsekwencji przystała na propozycję kolegi, który przedstawiał utwór jako piosenkę niosącą głębokie przesłanie i szerzącą w społeczeństwie tolerancję. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że spotkanie z rzeczywistością było dla Paschalskiej szokiem i negatywne opinie sprawiły, że początkowo odcięła się od świata zamykając się w domu.
- To był dla mnie duży cios. Nie spodziewałam się, że Chinka Czikulinka może mieć taki oddźwięk. To było na zasadzie, zadzwonił do mnie kumpel, z którym grałam, lubimy się, czemu nie. Pokazał mi tekst, nie wiedziałam za bardzo o co chodzi, mówił mi, że jest piosenką przedszkolną. Przekazem była większa tolerancja w ludziach. Później się stało, to co się stało. Faktycznie bardzo dużo kosztowało mnie to, żeby sobie to wybaczyć. Nie byłam w ogóle czujna, mogłam to rozważyć. To było szokujące doświadczenie, popłakałam się i zamknęłam w domu - wspomina aktorka.