- Rozmawiamy w wyjątkowym dla ciebie momencie, bo zaledwie kilka dni temu temu udało ci się ukończyć szkołę teatralną. Jak się czujesz jako świeżo upieczona pani magister?
- Tak, ponad miesiąc temu obroniłam pracę magisterską! Bardzo się cieszę! W artystycznym świecie niestety często jest tak, że praca na tyle nas porywa i zajmuje, że nie każdemu udaje się do końca zamknąć ten etap. To trochę jak z prawem jazdy – jak nie zrobi się tego w młodości, to później robi się coraz trudniej i cały czas się to odwleka. Miałam to szczęście, że pomimo natłoku obowiązków udało mi się, ale myślę też, że po prostu jestem osobą, która lubi zamknąć rozdział i iść dalej.
- Praktykiem w tym zawodzie jesteś już jednak o wiele dłużej, bo w „Na dobre i na złe” zaczęłaś grać już jako nastolatka. Aktorzy, którzy zaczynają grać w tak młodym wieku, często rezygnują ze szkoły, ty jednak nie zdecydowałaś się iść na skróty...
- Tak naprawdę po raz pierwszy w „Na dobre i na złe” pojawiłam się jeszcze jako dziecko, choć wtedy grałam tylko epizod i zupełnie inną postać niż teraz. Gdy jako 15-latka dołączyłam do stałej obsady tego serialu, uznałam, że podoba mi się praca przed kamerą, wcielanie się w postać, ale uświadomiłam sobie, że scena teatralna wzbudza we mnie strach. Praca w teatrze pozwala aktorowi być zawsze w gotowości, daje ogrom doświadczenia i świadomości. Jest jak codzienny trening dla sportowca. Dużo uczy. W szkole teatralnej chciałam, więc przede wszystkim nabyć odwagi do sceny. Poza tym jako dziewczyna, która długo wiązała swoją przyszłość z tańcem, wiedziałam, że muszę mieć na życie jakiś plan B. Kiedy jako nastolatka musiałam przejść cztery operacje, po których moja sprawność wróciła do porządku dziennego i dalej mogłam tańczyć, zrozumiałam, że świat się nie kończy tylko na jednej dziedzinie. Ta świadomość dała mi impet do działania w innym, chociaż wciąż artystycznym kierunku, a nawet dała możliwość połączenia kilku dziedzin ze sobą.
- Dołączając do serialu tak wcześniej, dorastałaś w zasadzie na oczach milionów widzów. Jak wspominasz ten czas?
- Dołączając do obsady, nie zdawałam sobie w pełni sprawy, jak to wpłynie na moje życie, np. w kwestii rozpoznawalności. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że będę miała fanów, a już na pewno nie tak wielu obserwatorów w mediach społecznościowych! To oczywiście jest bardzo miłe. Na pewno dorastałam na tym planie też pod względem aktorskim, bo to właśnie tutaj zdobywałam pierwsze doświadczenie w obyciu z kamerą i tajnikami pracy przy telewizyjnych produkcjach. Przyznam, że gdy dzisiaj oglądam swoje pierwsze odcinki, mam sporo uwag do swoich występów (śmiech), myślę, że dzisiaj już radzę sobie lepiej. Mam w sobie jednak dużą wdzięczność, że dano mi wówczas szansę. Dzięki temu dzisiaj jestem w tym miejscu.
- W poprzednich edycjach show „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” wielokrotnie widywaliśmy już gwiazdy „Na dobre i na złe”. Dostałaś przed swoim debiutem w programie jakieś rady od kolegów z planu?
- Nie wiem czy można tu mówić o jakichś radach, ale wszyscy zgodnie powtarzali mi, żebym się tym po prostu bawiła. I coś w tym jest, bo na początku rzeczywiście pojawia się pewne spięcie, w końcu każdy chciałby się pokazać z jak najlepszej strony, a zbyt duży stres może sprawić, że zaczniemy popełniać błędy. Widza się nie oszuka, on wyczuje każdą nieprawdę. Powtarzano mi więc, żeby nie przejmować się, jeśli coś mi nie wyjdzie i potraktować to jak przygodę, nowe doświadczenie. Dla mnie, jako osoby po szkole baletowej, nie jest to takie łatwe, bo ciągle mam gdzieś z tyłu głowy głos perfekcjonistki, ale uczę się odpuszczać, rzucać się. Nie zawsze wszystko pójdzie tak jak po mojej myśli, ale to jest absolutnie normalne. I to jest okej!
- Pierwsze występy masz już za sobą. Jak odnajdujesz się w tej gwiazdorskiej rywalizacji?
- Nie nazwałabym tego chyba rywalizacją. Cieszę się, że jako uczestnicy, którzy mają tak różne osobowości, potrafimy się niesamowicie zgrać. Nikt nie „gwiazdorzy”, nie strzela fochów. To wspaniała grupa wrażliwych, utalentowanych, ale i skromnych osób, które wspólnie się cieszą i płaczą. Naprawdę bardzo się wspieramy i myślę, że to jest w tym programie kluczowe. Przyznaję, początki były dla mnie stresujące, ale robi się trochę lżej, gdy dostrzega się, że wszystkim nam towarzyszą te same nerwy i każdy z nas robi to wszystko po raz pierwszy. Dzięki temu wiem, że nie jestem w tym sama i czuję ogromne wsparcie. Poza tym, kiedy oglądamy siebie nawzajem, wspólnie nakręcamy się pozytywną energią! Pierwszy odcinek był dla mnie prawdziwym chrztem bojowym, bo wylosowałam akurat taki numer, w którym trzeba było i śpiewać, i ruszać się po całej scenie, i trochę zatańczyć - pełnowymiarowe show! Musiałam więc w tej metamorfozie zadbać o każdy element.
- W jednym z wywiadów przyznałaś, że udział w tym programie pozwala lepiej poznać samego siebie. Czego dowiedziałaś się o sobie?
- Rzeczywiście, to potrafi być naprawdę dobry trening wytrzymałości, i to pod różnymi względami. Na stworzenie jednej metamorfozy składają się nie tylko godziny spędzone na fotelu charakteryzatorskim, ale też ciężka praca i ciągłe ćwiczenie, zarówno podczas prób pod okiem profesjonalistów, jak i samotnie w domu. Muszę przyznać, że bywały momenty, kiedy zastanawiałam się czy dam radę temu wszystkiemu podołać. Taki kryzys przechodzi chyba każdy uczestnik w tym programie. Po łzach i wątpliwościach przychodzi jednak przełom. Ociera się łzy, powtarza: „dam radę!”, i nagle okazuje się, że to, co jeszcze przed chwilą wydawało się niemożliwe do zrobienia udaje się. To jest właśnie piękne – te momenty, kiedy udaje mi się przekraczać granice własnych możliwości i przekonywać, że są o wiele dalej, niż sądziłam. I zamierzam je nadal przekraczać – oczywiście w zgodzie ze sobą.
Emisja w TV:
Twoja Twarz Brzmi Znajomo, pt, godz. 20.05 w Polsacie