- Postanowiłam zrobić jej zdjęcie. Wtedy ona rzuciła się na mnie z pięściami i wulgarnymi słowami. Próbowała też zabrać mi telefon. Byłam w szoku, zamknęłam oczy i chroniłam rękoma głowę, bo kobieta biła mnie po niej. Iza stanęła w mojej obronie, a ta kobieta zawołała swojego znajomego policjanta. On, choć nie wiedział, o co chodzi, chwycił mnie za kurtkę i rzucił mną o ścianę - relacjonuje nam Aldona, przyjaciółka Izy.
Iza też została zaatakowana.
- Mnie rzucił na betonową posadzkę i zaczął okładać moją głowę i całe ciało pięściami. Przyduszał mnie też kolanem, używając przy tym wulgaryzmów - mówi nam celebrytka.
- Krzyczałam "Zostaw ją, bo ją zabijesz". Pamiętam to urywkami. Byłam w szoku. Bałam się, że nas zabiją, byli tak agresywni. Nawet teraz, jak o tym mówię cała się trzęsę. Pamiętam potem tylko to, że leżałam na schodach, policjantka siedziała na mnie, trzymając moje ręce z tyłu. Zabrała mi telefon. Zaczęłam wzywać pomocy. Potem pamiętam moment zakuwania nas w kajdanki. Straciłam przytomność - opowiada Aldona.
- Zamiast udzielić jej pomocy, ciągnęli ją po schodach na górę. Wykasowali zdjęcia z telefonu Aldonki. A śmią twierdzić, że to my ich pobiłyśmy - wyćwiczoną policjantkę i policjanta, który waży 100 kilogramów. Byłyśmy traktowane jak szmaty - mówi zbulwersowana Grodecka.
Na miejsce zdarzenia przyjechała policja.
- Po nas dwie przyjechały aż trzy radiowozy. Byłyśmy poddane badaniu alkomatem. Wynik był 0,00. Zjechali się ich koledzy i naśmiewali się z nas przed kinem. Izę zamknięto w radiowozie, a mnie wciąż trzymali na chodniku. Trzymali nas przed kinem ok 40 minut. Aresztowano nas o godzinie 23:20. Do aresztu ja trafiłam ok. 1 w nocy, a Iza o dopiero o 2. Nawet policjant dyżurujący w areszcie zapytał nas: "Dziewczyny, co oni z wami tyle czasu robili? Przecież to pięć minut drogi z kina". A oni wozili nas po mieście. Pamiętam, że cały czas płakałam - mówi smutno Aldona. - Błagałam o telefon do moich dzieci, mam niepełnosprawnego syna. Nie pozwolono mi na to - dodaje.
Dziewczyny wypuszczono do domów do piero popołudniu następnego dnia. Ich telefony zatrzymano jeszcze dłużej. Po całym zdarzeniu zrobiły obdukcję. Dziś sprawą zajmuje się prokuratora. Bada, czy policja nadużyła swoich kompetencji.
- Według naszych ustaleń dwie kobiety zaatakowały policjantkę, która była w czasie wolnym od służby w miejscu publicznym. Przełożeni funkcjonariuszy, którzy interweniowali, nie dopatrzyli się nieprawidłowości podczas wykonywania czynności służbowych - mówi nam rzecznik komendy w Ciechanowie podkom. Jolanta Bym i dodaje: - Trwa postępowanie w tej sprawie, w związku z tym nie udzielamy więcej informacji. To, czy policjanci prawidłowo wykonywali swoje obowiązki, wyjaśni natomiast śledztwo, które prowadzi prokuratura.