Wczoraj w Warszawie mimo pandemii miał miejsce Marsz Niepodległości 2020. Niestety, podczas zgromadzenia doszło do przerażających zamieszek. Krwawe zamieszki i starcia zmusiły policję do interwencji. Mundurowi użyli nawet broni. Okazuje się, że ofiarą całej sytuacji miał być Jasper Sołtysiewicz. Gwiazdor "Barw szczęścia" oskarża policję o brutalne pobicie. Na Instagramie opublikował zdjęcia i opis całej sytuacji. Włos jeży się na głowie! Justin z "Barw szczęścia" napisał: - Zostałem brutalnie skatowany przez kordon policji wracając z planu filmowego. Nie brałem udziału w marszu, w tym czasie byłem na planie. Mijał mnie kordon policji, który udawał się na interwencję. Natomiast agresorzy byli dalej, po drugiej stronie torów, w ogóle na innym peronie. Natomiast policji najwidoczniej zabrakło odwagi udać się do nich i postanowili brutalnie pobić zwykłych ludzi, nawet media i kobiety - czytamy w szokującym wpisie.
Zdradził też, że nie stanowił zagrożenia, ponieważ miał przy sobie tylko różowy szalik i ciasteczka dla dziewczyny. Nie spodziewał się, że zostanie zaatakowany przez kordon policji, jak czytamy. Liczył, że mundurowi go ominął i ruszą w stronę agresorów. Niestety, jak podaje Jasper Sołtysiewicz - było zupełnie inaczej. Został otoczony i bity pałkami: - Bili po karku, twarzy głowie, brzuchu, bili i nie pozwalali opuścić tego "kręgu" - pisze aktor "Barw szczęścia". Miał też dostać niejednokrotnie gazem w twarz z bliskiej odległości, pokazał też zdjęcia wybitych palców i czerwonego ciała - głowy, szyi czy pleców.
Gwiazdor uciekł policji i znalazł się w karetce. Napisał, że biegł na oślep: - Miałem tyle gazu w oczach, że nic nie widziałem - czytamy - Mam całą obitą głowę, ponieważ schylałem głowę w dół, tak żeby osłonić twarz. Po tylu silnych uderzeniach w głowę nie byłem w stanie nawet utrzymać równowagi. Zostałem skierowany do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu - napisał serialowy Justin.
Relację młodego aktora możecie znaleźć poniżej.