– Prowadzę działalność jednoosobową, ale w zależności od zleceń pracuje dla mnie nawet do 10 osób, m.in. muzycy, tancerze, kierowca, prawnik, księgowa… – wylicza Liszewski.
– Weszła ustawa, według której z powodu pandemii przysługuje mi prawo do ubiegania się o dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Sportu, gdzie jako przedsiębiorca złożyłem wniosek i dostałem dotację. Każdy, kto prowadzi własną działalność, wykazał stratę względem ubiegłego roku i płaci podatki, miał do tego prawo. Nie rozumiem, dlaczego ktoś zagląda mi teraz w kieszeń. Dodam, że przez kilka lat zapłaciłem, od momentu sukcesu piosenki „Ona tańczy dla mnie”, dziesięciokrotnie więcej podatków niż to, co mi przyznano, więc nie zgadzam się z opinią, że ministerstwo wypłaciło pieniądze z kieszeni podatników. Nie zgadzam się z tym, bo sam płaciłem dotąd gigantyczne podatki i teraz zwrócą mi z tego może jedną dziesiątą, co przez lata od mojej firmy dostali – podkreśla w rozmowie z „Super Expressem”.
– Stawki nie biorą się z kosmosu tylko z konkretnych wyliczeń. Algorytm wyliczył, że mam taką, a nie inną stratę względem ubiegłego roku, bo praktycznie nie koncertowałem. Nikt z nas nie pisał stawki, o jaką się ubiega. Każdemu przyznano tyle, ile wyliczył komputer – dodaje.