Gwiazdor filmu "Sami swoi" przeżył rodzinną tragedię. Po śmierci syna, Władysław Hańcza zatracił się w pracy

2023-09-09 4:52

Władysław Kargul z „Samych swoich”, Maciej Boryna z „Chłopów”, czy Fater, ojciec Wacka w serialu „Stawiam na Tolka Banana”, to tylko niektóre role z bogatej filmografii Władysława Hańczy (†72 l.). Łączy je jedno. Wszystkie zagrał po śmierci jedynego syna Władysława (†34 l.). Rodzinna tragedia na zawsze zmieniła życie wielkiego aktora. W pracy szukał zapomnienia. I żył w pośpiechu, bo wiedział, kiedy umrze.

Władysław Hańcza miał niezwykłe powodzenie u kobiet. - Słuszny wzrost i ładna budowa ciała, po drugie charakterystyczny, łatwo wpadający w ucho tembr głosu, po trzecie wyrazista dykcja i wreszcie fluid męskości, zdrowej, zadowolonej ze świata i siebie - tak opisywała go Nina Andrycz (†101 l.). Największą miłością aktora była Barbara Ludwiżanka. Poznali się w 1934 roku, Hańcza od pięciu lat był mężem Heleny Chanieckiej (†60 l.), z którą miał syna Władysława. Ich małżeństwo formalnie trwało blisko 20 lat, do 1948 roku. W rzeczywistości Hańcza był już wtedy w związku ze wspomnianą Ludwiżanką. Para została rozdzielona w czasie wojny. Aktorka trafiła na przymusowe roboty do III Rzeszy, a Władysław trafił do obozu pracy w Chociebużu. Po rozwodzie z Chaniecką, mogli sformalizować swój związek. W małżeństwie nie zawsze dochowywał wierności. Głośno było o romansie aktora z Elżbietą Barszczewską (†73 l.) na początku lat 50. w Teatrze Polskim w Warszawie. Z kolei na planie „Chłopów” miał podrywać Emilię Krakowską (83 l.), wchodząc całkiem nago do łóżka, w którym mieli odegrać scenę miłosną. Do dziś pozostaje to jednak tylko anegdota zza kulis produkcji

Dramat aktora. Adam Bobik na planie filmu „Sami swoi. Początek” stracił władzę w nogach!

Śmierć jedynego syna

Syn Hańczy, także Władysław (†34 l.), był początkującym aktorem. Panowie nie utrzymywali ze sobą kontaktu, ale przedwczesna śmierć juniora w 1966 roku bardzo nim wstrząsnęła. Przez wiele lat zarzucał sobie, że był złym ojcem i nie radził sobie z wyrzutami sumienia. Zapomnienia szukał w pracy. To właśnie wtedy zagrał swoje najważniejsze role, w tym niezapomnianą postać Kargula w trylogii „Sami swoi”. Na początku mało kto wiedział, że w pierwszym filmie nie mówi swoim głosem. Reżyser stwierdził bowiem, że aktor nie mówi z akcentem, który był znakiem rozpoznawczym kresowian. Głos podłożył mu wówczas Bolesław Płotnicki (†75 l.). Na szczęście, w dwóch kolejnych częściach aktor opanował już dialekt i nie trzeba było go dubbingować.

Wróżka przepowiedziała mu śmierć

Hańcza i Ludwiżanka kochali podróżować. To był jedyny czas, kiedy mogli cieszyć się sobą, nie myśląc o pracy. Był rok 1977. Małżonkowie spędzali czas na Sycylii, kiedy Hańcza nagle źle się poczuł. Po przyjeździe do Polski od razu trafił do szpitala. Wiedział, że już z niego nie wyjdzie. Wszystko przez przepowiednię z młodości. Wtedy to wróżka powiedziała mu, że będzie żył 72 lata. Pamiętał o tym przez całe życie. - Moja zachłanność wynika z pośpiechu. Kto wie, co komu pisane? Przepowiedziano mi, że umrę w siedemdziesiątym drugim roku życia, niewiele czasu zostało, by cieszyć się uśmiechami losu - mówił. O tym, że nie żyje, jego żona dowiedziała się dopiero po zagranym przedstawieniu. - Gdy wchodziłam na scenę, koledzy już wiedzieli, że mąż nie żyje. Następnego dnia też grałam. Tak było mi lżej - wspominała. Aktor został pochowany na Starych Powązkach w Warszawie. W 1990 roku dołączyła do niego Ludwiżanka.

Sonda
Nowy film "Sami swoi" będzie hitem?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki