SE: - Jak pan uważa, gdzie najlepiej szukać swojej "drugiej połówki"? Na pielgrzymce na przykład można poznać swoją miłość?
PM: - No pewnie. To wydarzenie przede wszystkim uczy, jak otwierać się na ludzi i zawierzyć ważne sprawy panu Bogu. "Panie Boże, niech postaw na mojej drodze osobę, która, dla której ja będę całym światem, dla której ona będzie dla mnie całym światem i z którą powiedzmy założę rodzinę wartościową, opierającą się na nauce Twojego Syna Jezusa Chrystusa...
Można pozazdrościć komuś, kto na pielgrzymce poznał swoją żonę. W warunkach dalekich od luksusów. Tam się poznaje człowieka, bo tam się nie doje, i nie dośpi i nie domyje się, i musi o pewne rzeczy zadbać... W pewnym momencie śpimy w namiocie, w innym śpimy w szkole, a czasem trzeba się przestać w stodole...Tak więc jeżeli w takich okolicznościach ktoś znalazł swoją partnerkę życia, jeszcze skierowaną w stronę Boga w taki sposób, że daje coś z siebie, poświęca... Na pielgrzymce automatycznie można ją poobserwować, tak czysto matematycznie, jak ona się zachowuje w takich sytuacjach, w takich, i już mamy materiał na żonę. On jeszcze musi uważać, bo jako osoba publiczna po prostu nie wie, czy ktoś chce się z nim spotykać, dlatego, bo jest fajnym wartościowym człowiekiem, czy chce się z nim spotykać dla szumu medialnego, który wywoła takie spotykanie się z nim.
Wie pani co, więc ja chodzę na pielgrzymki, widzę kobiety, które tam chodzą i to jest właśnie fajne. My - ludzie bardzo często wartościujemy się na co dzień, ten lepszy, ten gorszy, ten taki, ten ma taki samochód, ten ma taki samochód. Problemem pielgrzyma to jest tylko , żeby nie mieć burkli, mieć jakąś kapotę, jak zacznie padać deszcz, mieć gdzie się przestać, umyć i ewentualnie coś zjeść. I tam się równa klasa z klasą, tam wszyscy idą jakby równi jeden przy jednym. Czy ktoś jest bogaty, biedny, tam wszyscy idą równi i to jest piękne.
Odpowiadając na pani pytanie już tak w skrócie, tak na pielgrzymce można znaleźć żonę jak najbardziej. Ale wydaje mi się, że to nie jest jakby jedyne miejsce, gdzie można znaleźć wartościową kobietę. Wszędzie można znaleźć, trzeba tylko wiedzieć, kogo się szuka i zachować rozum.
SE: - A pan na jakim jest etapie w tej sprawie?
PM: - Jestem aktualnie w poszukiwaniach. I powiem pani szczerze, że teraz jak przyszła taka jesień... Z jednej strony jestem duszą towarzystwa, ale z drugiej strony jestem bardzo skryty i zamknięty w sobie. I czasem ta samotność mnie cieszy, bo ja się dobrze w niej odnajduję, ale czasem jak przychodzą teraz te długie, jesienne wieczory, no to czasem ta samotność mi doskwiera. Jest po prostu paskudnie. Tam jest ciemno, tu jest mgła, tu deszcz leje...
SE: - Dobrze jakby jest pies albo kot chociaż, prawda?
PM: - Tak. Żeby się przytulić...
SE: - No życzę bardzo, żeby pan spotkał tę kobietę swojego życia niebawem.
PM: - Co Bóg da.
SE: - Jakie jest Pana największe aktorskie marzenie? Gdzie chciałby pan grać, gdyby "Gliniarze" dobiegli do szczęśliwego finału?
PM: - Chcę zdobyć Oskara.
SE: - O, i to jest odpowiedź!
PM: - Nie ma granic. I wcale wie pani co, my mamy często taką niepoprawną skromność. Gdzieś tam sobie ujmujemy i wręcz krytykujemy osoby, które są pewne siebie i idą po swoje.
Gdyby pani dzisiaj wyrzuciła takie hasło w sieci "Piotr Mróz jak skończą się "Gliniarze" celuje w Oskara", to 90% komentarzy byłaby negatywna. Co to za pseudoaktorzyna z paradokumentu? Co on sobie myśli? Nikt by nie powiedział, o kurde, fajnie, a może chłopak ma ambicje? Czemu nie? Może spróbować. I to mnie przeraża.
Kiedyś poznałem takiego człowieka, który handlował diamentami. I on mnie zapytał: "Panie Piotrze, ja zawsze zadaję takie pytanie swoim pracownikom. Zadam też je panu, ile pan by chciał zarabiać?" No to ja sobie pomyślałem szybko i powiedziałem jakąś kwotę. A on mi powiedział: "Błąd, panie Piotrze. Odpowiedź brzmi, nie ma górnej granicy". To było odniesienie typowo do pieniędzy, ale też nie ma górnej granicy: w byciu dobrym człowiekiem, dobrym pracownikiem, dobrym mężem, itd.
My sami sobie stawiamy te granice, sami gdzieś tam kwalifikujemy się na jakiejś półce. I sami odbieramy sobie marzenia i możliwość dążenia do nich. W każdym aspekcie życiowym, jeżeli nie robimy krzywdy drugiemu człowiekowi, nie ma granicy. Czego też uczy nas pan Bóg: nie ma granicy mojej miłości. Każdy z nas ma te granice, a one są oczywiście przede wszystkim w głowie.
SE: - Życzę miłości i Oskara.