Teatr Kamienica to oczko w głowie Emiliana Kamińskiego. I choć powstał 11 lat temu, właśnie teraz miał swój najlepszy czas. Niestety, za sprawą podstępnej choroby wszystko się zmieniło. Mimo że teatr jest zamknięty, jego właściciel musi go utrzymać i płacić pensję pracownikom.
– Koszty utrzymania całego teatru wynoszą od 350 tys. do 400 tys. zł miesięcznie. Muszę utrzymać ludzi i to jest teraz najważniejsze. Mówię o całym zespole administracyjnym, technicznym. Mam ponad 50 osób na etatach. Oni muszą z czegoś żyć, mają na utrzymaniu rodziny – mówi nam z troską w głosie.
Gwiazdor przyznaje, że nie będzie to dla niego łatwe zadanie.
– Żyję wyłącznie na bieżąco z biletów, a jeszcze nie mam dotacji. Słabo u mnie jest, ale będę walczył. Walczyłem o to, żeby ten teatr powstał, to teraz nie pozwolę, żeby koronawirus go zabił – dodaje stanowczo.
Kamiński współczuje aktorom, którzy nie mają teraz gdzie zarabiać. W szczególnie złej sytuacji są ci artyści, którzy zatrudnieni byli tylko w teatrach. – Oni mają jeszcze trudniej. Zatrudniam ich na umowy o dzieło. Miesięcznie podpisuję około 100 umów. Oni są w bardzo trudnej sytuacji. Trzeba wydawać pieniądze, które nie napływają – mówi.
Aktor nie ukrywa, że liczy na pomoc państwa.
– Mam nadzieję, że rząd zdejmie nam ten ZUS i podatek, że miasto zdejmie czynsz. Niech przynajmniej tak ułatwią nam życie – apeluje.
Ogromne wsparcie płynie także od wiernej widowni Teatru Kamienica.
– Na szczęście ludzie wspaniale się zachowują, bo nie proszą o zwroty pieniędzy, a przekładają terminy spektakli. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Być może w wakacje będziemy mogli pograć i po prostu nie pojedziemy na wakacje – zapowiada pan Emilian.
Przeczytaj także: Kamiński rusza z nowym biznesem. Wydał fortunę na sprzęt