Gwiazdy znikną z seriali

2009-10-27 8:39

Powiało grozą. Być może już niebawem, aby zobaczyć Małgorzatę Kożuchowską (38 l.), Artura Żmijewskiego (43 l.), Danutę Stenkę (48 l.) albo Beatę Ścibakównę (41 l.) nie wystarczy usiąść przed telewizorem i włączyć ulubiony serial. Trzeba będzie kupić bilet do teatru. Powód? Ministerstwo Kultury chce zakazać aktorom teatralnym grania w filmach i w ukochanych przez nas tasiemcach.

Ministerstwo Kultury zamierza już niebawem zająć się najpopularniejszymi i najlepiej zarabiającymi aktorami. Wpadło na pomysł, aby ograniczyć im pracę w serialach i filmach, jeżeli są zatrudnieni w teatrach na etatach.

Urzędnicy swoją decyzję uzasadniają tym, że przez filmowe produkcje teatry muszą czekać na aktorów, aż skończą pracę albo dopasowywać się do ich wolnych terminów. Poza tym gwiazdy coraz częściej rezygnują z ról teatralnych na rzecz serialowych.

To nie dziwi - za dzień pracy na planie serialu aktorzy dostają krocie, bo nawet 8 tysięcy złotych. Jest to stawka niemożliwa do zarobienia w teatrze nawet przez miesiąc. Tam gwiazdy mają ok. 2-3 tysięcy złotych etatu i dodatkowo dostają po 500 zł za spektakl.

Nic dziwnego, że pomysł urzędników nie podoba się aktorom.

- Ten numer nie przejdzie! - mówi Zofia Czerwińska. - A jeśli przejdzie, to rozwali pracę w teatrach, bo wszyscy teatralni aktorzy zrezygnują z etatów, by spokojnie grać w serialu. Powiedzmy prawdę, dzień zdjęciowy w serialu to miesięczna gaża w teatrze. Wiem, że dyrektorzy teatrów narzekają, ale chociażby Jan Englert (66 l.), świetny dyrektor Teatru Narodowego i świetny aktor, też gra w serialach. On na pewno nie będzie narzekać, bo musiałby być sędzią dla samego siebie - dodaje aktorka znana m.in. z "Czterdziestolatka".

Gdyby praca w teatrze była lepiej opłacana, to oczywiście nikt by z niego nie uciekał.

- Jeżeli teatr chciałby zatrzymać aktora, będzie musiał mu zapewnić godne warunki. A wiadomo, że wielu artystów wybierze te produkcje, które dadzą im możliwość zapewnienia bytu sobie i rodzinie - uważa Tadeusz Chudecki (51 l.), znany z "M jak miłość". - Poza tym dobry aktor rozwija się wtedy, gdy gra w różnorodnych produkcjach.

Ale są też zwolennicy projektu nowelizacji ustawy ministerstwa.

- Pamiętam, jak Andrzej Kopiczyński (75 l.), który grał w "Czterdziestolatku", wyszedł na scenę, grając w "Balladynie" i szept poszedł po sali - mówi Mieczysław Hryniewicz (60 l.) grający w serialu "Na Wspólnej". - Myślę, że aktor Teatru Narodowego nie powinien grać w serialu. Nie wyobrażam sobie, by np. Andrzej Seweryn nagle stał się serialową gwiazdą. Ale w przypadku innych teatrów, np. Polonii, to jest fantastyczne, serialowy aktor przyciąga na spektakle widzów!

Prawda jest jednak taka, że aktorzy nie zrezygnują ze swoich serialowych pensji. Prędzej zrezygnują z etatów w teatrach, by grywać w nich tylko dla przyjemności...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki