Gdy Doda związała się z Emilem Haidarem jesienią 2014 r., od razu zwrócili na siebie uwagę mediów. Z czasem zaczęły wychodzić różne tajemnice z życia biznesmena syryjskiego pochodzenia. A to, że ma jakieś nieślubne dzieci, a to, że ma długi lub to, że nazbyt chętnie sięga po używki. Nic więc dziwnego, że po roku sielanki związek rozpadł się z wielkim hukiem. Skłóceni kochankowie nie mogli dojść do porozumienia. Ostatecznie Haidar założył gwieździe sprawę sądową o zwrot jego rzeczy.
Pod koniec października warszawski sąd zdecydował, że Rabczewska musi oddać swojemu byłemu m.in. pierścionek zaręczynowy wart blisko ćwierć miliona złotych. Nie zdążyła jednak spakować wszystkich jego prezentów, a otrzymała pismo od komornika skarbowego. Okazało się, że Urząd Skarbowy Warszawa-Mokotów zajął wierzytelności.
"Na podstawie art. 89 $ 1 ustawy z dnia 17 czerwca 1966 r. o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, zwanej dalej >ustawą<, wzywa się ww. dłużnika, aby należnej od niego kwoty z tytułu wszelkich wierzytelności i rozliczeń majątkowych w tym różniej zarządzonych przez Sąd zwrotów ruchomości bez zgody organu egzekucyjnego nie uiszczał zobowiązanemu Emilowi Haidarowi" - czytamy w piśmie.
Kwota, którą winien jest Haidar, przyprawia o zawrót głowy. Z dokumentu wynika, że dług biznesmena wynosi ponad 19 milionów złotych.
- Ja mam zaświadczenie o niezaleganiu. To jest kolejna próba ściemy i kompromitacja. Ja mam dość pomówień - skomentował nam Emil.
Jak to możliwe? Urząd skarbowy poinformował nas, że nie może tego skomentować, bo musi przestrzegać tajemnicy skarbowej.
Zobacz także: Znana aktorka spędzi święta z uchodźcami z Syrii