- Na pierwszym miejscu stawiam rodzinę - zapewnia pani Halina, która najbardziej dumna jest z tego, że udało jej się stworzyć ciepły i rodzinny dom.
- Ma pani pełną i szczęśliwą rodzinę: kochającego męża oraz trójkę udanych dzieci. W środowisku aktorskim to rzadkość...
- Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza. To priorytet, fundament, na którym dopiero można różne rzeczy sobie budować, różne sprawy układać. I wiem jedno, że jeśli w rodzinie jest dobrze, to i wszystko inne dobrze się układa.
- Dzieci aktorskich mał-żeństw często idą w ślady rodziców i próbują swoich sił na scenie i w filmie. Tymczasem u państwa jest nietypowo. Pani mąż, Krzysztof Kalczyński, jest także aktorem, a dzieci jakoś nie poszły w wasze ślady?
- To prawda. Anna jest dziennikarką i prezenterką telewizyjną, syn Filip co prawda zdawał do szkoły teatralnej, ale ukończył marketing i zarządzanie, a pracuje również jako dziennikarz i prezenter. Zaś najmłodsza Maria ma jeszcze przed sobą wybór drogi życiowej.
Czytaj także: Alicja Majewska: Nie boję się wyzwań >>
- Chyba niełatwo było godzić pracę zawodową z rolą żony i matki?
- Na pewno nie. Chociaż w moim przypadku doskonale sprawdziło się powiedzenie, że im więcej zajęć, tym lepsza organizacja pracy. Zresztą, z takim mężem u boku nie mogło być inaczej. Zawsze miałam w nim ogromne wsparcie.
- Nie obawia się pani etykietki aktorki od ról epizodycznych? Niektóre pani koleżanki unikają takich propozycji...
- Tylko nielicznym jest dane dotrzeć na sam szczyt. Co oczywiście nie znaczy, że o takich rolach nie marzę. Ale, po pierwsze, życie często weryfikuje nasze plany, po drugie, trzeba mieć dystans do siebie, a po trzecie, niejedna epizodyczna rola może być bardziej charakterystyczna niż ta pierwszoplanowa.
- Czy gdyby mogła pani cofnąć czas, dokonałaby by pani takich samych wyborów?
- Tak. Niczego w życiu nie żałuję, doskonale czuję się w otoczeniu bliskich i z tym, co mam.
- Nigdy się pani nie złości, nie narzeka?
- Ależ skąd, aniołem nie jestem, czasami ogarnia mnie furia. Ale istotnie, zbyt łatwo nie wpadam w złość i jestem raczej tolerancyjna dla ludzkich słabości.
- A mąż podobno uważa panią za anioła...
- Hm, chyba jednak nie do końca. Ale muszę przyznać, że mamy z mężem bardzo dobre relacje. Oczywiście musieliśmy nad nimi nieco popracować. Ale się udało.