- Wciąż pani w ruchu, wciąż w biegu, w pędzie. Podobno bierze pani życie garściami?
- To prawda, mam ogromny apetyt na życie. Wokół mnie wciąż musi się coś dziać, z moim udziałem oczywiście. Właśnie skończyłam kolejną książkę "Hania Bania Tornado seksualne", która od 25 października znajdzie się w księgarniach. I biorę się za następną, to będzie "Ciocia Pelasia". A w Muzeum Chopina w Warszawie można oglądać moje kolaże poświęcone temu kompozytorowi, których tworzenie trochę czasu mi zajęło.
- Czuje się pani bardziej malarką czy pisarką?
- Kiedy piszę, jestem pisarką, a kiedy maluję - malarką. Kiedy projektuję kostiumy czy scenografię do spektakli, jestem znowu kimś innym.
- A kiedy pisze pani felietony do znanych prestiżowych tytułów, jest pani felietonistką... I tak dalej, bo tym, co pani robi i czym się pasjonuje, można by obdarzyć niejedną, nawet bardzo utalentowaną osobę. To dlatego mówią o pani "Witkacy w spódnicy"? Bo Witkacy też był takim człowiekiem orkiestrą...
- To mi pochlebia. To chyba jednak wzięło się stąd, że maluję portrety pastelą. Zresztą mówią o mnie różne rzeczy, jedne bardziej, inne mniej przyjemne, i już do tego przywykłam. Tak to chyba jest, jak się ktoś zachowuje nieco inaczej niż większość. A większość moich znajomych, po przekroczeniu 50. roku życia, staje się nudziarzami, wręcz horrendalnymi. Opowiadają głównie o swoich dolegliwościach, przypadłościach, nic im się nie chce. Nawet ci, którzy mieli poczucie humoru, tracą je. A mnie wciąż się chce i ani chwili się nie nudzę. I myślę, że teraz nawet mam lepsze poczucie humoru niż kiedyś.
- Może ma pani więcej powodów do dobrego nastroju niż inni. Jest pani kobietą pod wieloma względami spełnioną, mającą na swoim koncie wiele sukcesów.
- Zawsze podchodziłam do życia z uśmiechem. Może nie jest to tylko moja zasługa, może i genów, bo pochodzę z dość radosnej rodziny. Ale naprawdę nie jest trudno zachować pogodę ducha. Już spacer może optymistycznie nastroić. My tak bardzo potrzebujemy słońca, nie żałujmy więc go sobie. A może i raz w tygodniu wybierzmy się do solarium na 5 minut. Nie zaszkodzi, a doda energii. Znajdźmy czas na spotkania z przyjaciółmi, na rekreację.
- Pani jest osobą szalenie towarzyską, ilekroć panią widzę, zawsze jest pani otoczona sporym wianuszkiem osób.
- Lubię widywać się z ludźmi i niekoniecznie muszą to być moi znajomi. Lubię każde, byle nie nudne towarzystwo. Nudziarzy nie toleruję. Sadzę, że każdy z nas najlepiej czuje się w towarzystwie osób pogodnych, błyskotliwych, wrażliwych, bezpruderyjnych. Takich, z którymi można rozmawiać o wszystkim.
- O wszystkim rozmawiała pani ze swoimi czterema mężami?
- Jasne, nie było między nami tematów tabu. Ja zresztą takich tematów nie uznaję.
- Co można jeszcze dla siebie zrobić, żeby nie tylko nie stać się z wiekiem nudziarzem, ale być w tak świetnej formie, jak pani?
- Nie mam jednej gotowej recepty. Ja od ponad 25 lat nie jadam mięsa, co najwyżej czasami odrobinę indyka. Jeżdżę na rowerze, co najmniej 20 km dziennie. Dużo się ruszam, często podróżuję. Niedługo jadę do Kenii, do znajomych.
- Ubiera się pani też tak radośnie, kolorowo, ale jakoś nie widzę zieleni. To świadome?
- Nie lubię zieleni, chyba dlatego, że kojarzy mi się z wojskiem. Ale czerwień jak najbardziej. Ten kolor polecam na jesień. Nawet czerwone majtki już podniosą nam nastrój.
- Nosi pani czerwone majtki?
- Jak znajdę takie, które mi się podobają, to tak, zimą.
- Dziękujemy za rozmowę.