Hanna Bakuła: Wyszłabym za mąż...

Miałam 20 lat, gdy wyszłam za mąż. Żadna z koleżanek tego nie zrobiła, więc uważałam, że będzie zabawnie. Jacek jest matematykiem starszym o cztery lata, inteligentnym, przystojnym. Superfacet! Tyle że zakochałam się w innym, więc odeszłam od Jacka i znowu wyszłam za mąż. Trzeci mąż był Amerykaninem, edytorem "Newsweeka", czwarty mąż Żydem polskiego pochodzenia, dentystą mieszkającym i pracującym w USA.

Wszyscy byli świetni, ja za nieświetnego bym nie wyszła! Jestem wielką zwolenniczką ślubów, ba! uważam, że na każdą dekadę powinien być jeden mąż. Teraz? Nie wiem, czy już ta dekada dobiegła końca. Poza tym trudno znaleźć mężczyznę, który miałby poczucie humoru, byłby niezależny finansowo, miał pozycję i zgadzał się mieszkać oddzielnie, bo ja z mężami raczej nie mieszkaliśmy razem.

ZOBACZ: Hanna Bakuła: Uczyły mnie hrabiny - prawdziwa historia życia artystki

Jestem wielką zwolenniczką ślubów, uważam, że w Polsce powinno się wychodzić za mąż, żeby protestować przeciwko brakowi wspólnoty majątkowej między osobami, które ze sobą żyją, brakowi rejestracji konkubinatu.

Skubać te niecywilizowane potwory, rozliczając wspólnie podatki, biorąc dodatki dla młodych małżeństw. To wstyd, że siostra mieszkająca z siostrą nie może jedna po drugiej dziedziczyć, tylko mąż alkoholik, od którego uciekła.

Dlaczego po dziewięciu latach mieszkania w USA wróciłam do Polski? Był okrągły stół, entuzjazm... Myślałam, że w Polsce będzie jak w Niemczech. Że ludzie będą pracować, będą tolerancyjni i będą się uśmiechać. Ale jest jak zawsze, bo my jesteśmy bałaganiarze i lenie.

Bardzo bym chciała ponownie wyjechać, bo państwo jest przeciwko obywatelowi, ale jestem osobą dość inteligentną, wiem, że jestem na to za stara. Teraz nazwisko mam w Polsce, tam miałam 20 lat temu...