Lis uważana była za profesjonalistkę, ale wiele osób nie do końca rozumiało i godziło się z tym, że dostała gwiazdorski kontrakt. Możliwe, że właśnie kwestie finansowe były przyczyną tego, iż środowisko nie wsparło Lis po zwolnieniu.
- Hanka nie brata się z dziennikarzami. A oni jej zazdroszczą. Czego? Pewnie pieniędzy, jakie zarabiała, profesjonalizmu i pozycji. Kobiety być może także urody - powiedziała na łamach "Press" redaktor naczelna magazynu "Viva" Krystyna Pytlakowska.
Próbowała ona pomóc Hannie i zorganizowała akcję w tym celu, zwracając się do kilku osób o pomoc. Odpowiedziało zaledwie 10 z 50 osób, do których Pytlakowska wysłała maile.
W "Na Żywo" możemy przeczytać wypowiedź rzecznika prasowego TVP Daniela Jabłońskiego, który przyznał, że nie było wielkiego zamieszania po odejściu Lis. Przyszło co prawda kilka listów, ale zdania były podzielone.
Być może koledzy po fachu nie tyle zazdroszczą Hannie Lis, co nie widzą wielkiego powodu, by jej bronić? Przytomnie wyłożył to Mariusz Ziomecki. - Nie zrezygnuję z pracy, żeby poprzeć milionerkę. A byłoby nie w porządku, abym brał pieniądze od telewizji publicznej i wobec niej protestował - tłumaczył.