Hanna Lis dołączyła do dyskusji na temat stanu polskiego kościoła, która wybuchła po premierze filmu "Kler". Dziennikarka postanowiła odpowiedzieć wszystkim tym, którzy twierdzą, że nowy film Smarzowskiego "to tylko fikcja". W tym celu posłużyła się przykładem proboszcza z Tylawy, który w 2004 roku po interwencji Ministerstwa Sprawiedliwości został skazany za pedofilię. Wcześniej jednak jego sprawa została umorzona w prokuraturze w Krośnie. W tym samym czasie Stanisław Piotrowicz (dziś poseł PiS), choć nie prowadził postępowania i nie on podpisywał postanowienie o umorzeniu, był przełożonym prowadzącego sprawę prokuratora. On również wziął udział w konferencji, podczas której przedstawił powody umorzenia sprawy molestowania dziewczynek.
W opinii polityka PiS, wówczas prokuratora, całowanie dziewczynek w usta to żadne przestępstwo, a jedynie – jak to określał – „dawanie ciumka”. Obmacywanie przez duchownego widział jako oddziaływanie „zdolnościami bioenergoterapeutycznymi”. To właśnie to wystąpienie postanowiła przypomnieć przy okazji premiery "Kleru" Hanna Lis.
Na tym wpisie się nie skończyło. Hanna Lis postanowiła umieścić kolejny post, w którym jeszcze raz przypomniała haniebne czyny proboszcza z Tylawy.
Na koniec zwróciła uwagę, na ścisłe powiązania polskiego rządu z instytucjami kościelnymi.