Jest jedną z najbardziej zapracowanych aktorek. Dlatego, gdy Maja Ostaszewska ma chwilę dla siebie i swojego męża, korzysta z niej bardzo łapczywie. Ostatnio wybrali się na romantyczny spacer, a potem do restauracji sushi na słynny pl. Zbawiciela w Warszawie. Porozmawiali, zjedli, a na koniec aktorka ze smakiem wypiła kieliszek wina. Napój bogów tak jej smakował, że nie chciała stracić ani kropli. Przechylała kieliszek, na ile to było możliwe. Wyglądało to, jakby odgrywała hejnał, a przecież południe minęło już kilka godzin temu. To nieważne, istotne jest to, że aktorka mogła teraz cieszyć się z upragnionych chwil wolności.
Po wszystkim małżonkowie zapakowali się do auta, aby dalej, już w samotności, celebrować ten uroczy wieczór.