Urodziłem się w Kozach (woj. śląskie). To największa wieś na Podbeskidziu, a może i w Polsce. Moje wspomnienia z dzieciństwa to smak chleba ze smalcem oraz pstrąga smażonego na maśle, którego albo ja z wujem Tadeuszem, albo sam wuj łowiliśmy w strumyku.
Inne wspomnienie to przegrana bitwa z kolegą Stanisławem Bednarczykiem. Bójka skończyła się dla mnie tragicznie - Stasiek wsadził mi głowę w krowie łajno.
Pamiętam swoje zabawki. Były skonstruowane ze sznurka i gwoździa. Bawiłem się też szmacianą piłką. I gdy myślę o dawnych czasach, to muszę przyznać, że te moje zabawki w zupełności mi wystarczały, rozbudzały moją wyobraźnię.
Przeczytaj koniecznie: Zbigniew Wodecki nie będzie nagrywał nowych płyt
Być może, gdybym miał to, co dziś ma mój wnuk Antek, którego sam jako dziadek rozpieszczam, nie byłbym dziś tym samym człowiekiem. Dziękuję Bogu, że to co miałem, wystarczało mi w zupełności. Dzięki temu jestem aktorem, który wcale nie uważa, że jest pępkiem świata. Jestem aktorem i tylko aktorem.
Gdyby ktoś - na przykład ten mój diabeł, którego ma w sobie każdy z nas - zadał mi pytanie "Czy chcesz jeszcze raz przeżyć swoje życie od początku?", odpowiedziałbym mu, że chcę, ale tylko moje dzieciństwo.
Dzieciństwo było dla mnie czasem czystym, tylko ja i moje proste, ale najprawdziwsze pytania - dokąd jadą te auta, które przejeżdżają przez Kozy, gdzie jadą te w lewo, a gdzie te w prawo? Co jest na końcu świata? Ja sam, gdy dojrzałem, wybrałem drogę w prawo i znalazłem się w szkole aktorskiej w Krakowie.