Wydawało się, że szczęścia Izabeli Janachowskiej i jej męża milionera nic nie zakłóci. Zakochani i bogaci mogli po wystawnym weselu pozwolić sobie na długi miodowy miesiąc. W podróż poślubną ruszyli bardzo szybko i mieli nadzieję, że będą mogli nacieszyć się sobą w egzotycznych krajobrazach.
Ale okazuje się, że młoda para przeżyła prawdziwy horror. Dopiero teraz, trzy miesiące po ślubie, w pierwszym wywiadzie piękna tancerka zdecydowała się opowiedzieć o tym, co im się przydarzyło. Podróż poślubną zaczęli na Bali. Tam młoda para zamierzała spędzić dziesięć dni, ale ich plany niespodziewanie legły w gruzach. - Po pięciu dniach musieliśmy uciekać z wyspy! - wyznała Janachowska w "Gali". - Nadciągał tajfun, który przyniósł ze soba monsunowe deszcze i wichury.
Opiekuńczy mąż Izy nie wahał się ani chwili i zabrał ukochaną daleko od niebezpieczeństwa. Na szczęście nie muszą liczyc każdego grosza, więc od razu z Bali ruszyli "dalej na wschód, w poszukiwaniu słońca". Potem długo podróżowali jeszcze po Europie, więc pewnie wymazali już z pamięci traumatyczne wspomnienia z Bali.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz też: Wiemy, dlaczego GÓRNIAK i Steczkowska tak się NIE LUBIĄ! Poszło o...