Pamiętam, jak katecheta proponował, abym został księdzem. Powiedział do mnie: "Ignaś, czy ty byś nie poszedł do seminarium?" Co tu mówić. To był 1945, może 46 rok. W tamtym okresie był tylko jeden odważny człowiek, który porzucił teatr i poszedł do seminarium. Karol Wojtyła (85 l.)... Jedno jest pewne, ja chciałem się uczyć, uczęszczać do gimnazjum. Mojej babci Antoninie ten pomysł się nie podobał. Uważała z kolei, że powinienem być ślusarzem, bo wtedy zawsze pracę znajdę. Mama jednak, w jakimś akcie rozpaczy, dała mi 100 zł, bym zapłacił wpisowe do gimnazjum. I księdzem nie zostałem.
Po liceum poszedłem do Ministerstwa Budownictwa, gdzie byłem młodszym referentem, jednak mimo dopiero co rozpoczętej pracy zdecydowałem zdawać do szkoły teatralnej. Dlaczego?! Miałem 19 lat, stanąłem na boisku Otwockiego Klubu Sportowego i zastanawiałem się, w którą stronę pójść. A może to siła pedagogów zdecydowała o moim wyborze, bo podsuwali mi lektury i ten pomysł...
Zdałem, ale dalszą naukę warunkowałem otrzymaniem stypendium, nie mogłem być ciężarem dla mamy. Stypendium dostałem i pożegnałem się w ministerstwie. Dostałem półtoramiesięczną honorację. Oj tak, ucieszyli się, może trochę podśmiewali: "To my będziemy mieli artystę".
Zamieszkałem w akademiku, najpierw w pokoju sześcioosobowym, z muzykami i plastykami. To było straszne! Jedni grali na trąbce, skrzypcach, inni malowali.
Przeczytaj koniecznie: Ignacy Gogolewski: Jestem nieślubnym dzieckiem
Potem dzieliłem pokój z Guciem Kolińskim (+76 l.) i Romanem Kłosowskim (82 l.), czyli Maliniakiem. Pierwszy - elegant, zawsze czyściutki, pachnący, używał wody Przemysławki, drugi - muszę mu to wypomnieć - niesamowity bałaganiarz.
Szkoła teatralna... To były moje największe uniwersytety. Zetknąłem się z wybitnymi postaciami, prof. Białostockim, Zelwerowiczem, Kreczmarem! Nie ukrywam, na pierwszym roku chciano mnie wyrzucić. Był pewien profesor. Nie przepadał za mną. Był mizernej postury, więc może osób wyższych od siebie po prostu nie tolerował? Studia skończyłem z wynikiem dobrym, dostałem etat w Teatrze Polskim. Pamiętam, któregoś dnia jechałem pociągiem do Otwocka i spotkałem szkolnego kolegę. "Co robisz?" - zapytał. Odrzekłem, że pracuję w teatrze. "Ile wyciągasz?" - pytał dalej. "Mam 2500 zł" - powiedziałem z dumą. Byłem już po roli Gustawa - Konrada w "Dziadach" i na wielu okładkach w kolorowych pismach. "Phi" - on mi na to. "Ja mam dychę. Robię w kafelkach"...