"SE": - Każdy zadaje sobie pytanie, czy książka "Wszystkie odcienie czerni" to biografia, czy tylko historia inspirowana pani życiem? Wiele osób, które ją czytały, uważa, że dużo za dużo tam pani historii.
Ilona Felicjańska: - Którzy konkretnie "ludzie" tak twierdzą? Na razie książkę przeczytało kilkanaście osób i wszystkie znam. Po drugie, mimo że oba te wyrazy kończą się i zaczynają na tę samą literę, to jednak "biografia" i "beletrystyka" znaczą co innego - warto przyswoić tę wiedzę, zanim zacznie się realizować jako krytyk literacki.
- Czy można więc powiedzieć, że ta książka to element pani terapii? Często tak przecież bywa.
- Podwaliny tej książki stworzyłam w czasie zamkniętej terapii. Samo pisanie wymaga dużej dyscypliny. Trzeba uporządkować wszystkie myśli, ustalić kolejność, wybrać, co dla opowieści jest ważne, a co nie. Pod tym względem zdecydowanie był to element mojej terapii. Na razie nie zdecydowałam się na spisanie i upublicznienie mojej autobiografii - głównie dlatego, że uważam za głupotę opowiadanie historii do połowy - przede mną jeszcze kawał życia i z pewnością wydarzy się w nim wiele rzeczy wartych spisania. Ale na to trzeba jeszcze poczekać.
- Niektórzy sugerują też, że to rozliczenie się z przeszłością.
- Nawiązując do niego, chciałabym powiedzieć, że ja się już z przeszłością rozliczyłam i nie potrzebuję więcej rozliczeń. Są sprawy, które jeszcze wymagają zamknięcia - i zamknę je. Ale moje aktualne działania należą do kategorii realizowania siebie, a nie rozliczania się z czymś czy kimś.
- Czy mężczyźni w tej książce mają swoje pierwowzory w realnym życiu?
- Nie wiem, jak robią to inni pisarze, ale ja mam pewien pomysł na postać, wiem, jaką będzie ona odgrywała rolę w opowieści. Wiem też, że muszę tę postać "urealnić", poznać ją. Jako autorka muszę wiedzieć, jak ta osoba zachowuje się w przeróżnych sytuacjach. W wyobraźni muszę z tą osobą spędzić masę czasu w przeróżnych okolicznościach. Wiedząc, jaką rolę ma ona odegrać, znajduję odniesienia do postaci realnych. Czasem obdarzam mojego bohatera prawdziwymi cechami realnych postaci. Ale patrząc z tej perspektywy, byłby to kolaż wielu ludzi, a nie szukanie "pierwowzoru" mojego bohatera.
- Karolina Korwin Piotrowska powiedziała, że ta książka może panią zaboleć, że trudno będzie znieść te komentarze, które się pojawią. Nie boi się pani tego, jest przygotowana na odpór ataku?
- Nie wiem, czy pani Karolina uzna za stosowne poświęcić czas i zrecenzować moją książkę. Ale jestem bardzo ciekawa, jaka ta recenzja by była. Co do krytyki, wie pani, dzień bez solidnej porcji opinii na temat mojej książki uważam za dzień stracony. Oczywiście, kiedy już książka trafi do księgarni, zamierzam to zmienić - wtedy dzień bez opinii na temat mojej drugiej książki uznam za stracony.
- Ciekawa jestem, czy nie ma pani ochoty dołożyć w jakiś sposób tym, którzy panią zawiedli, skrzywdzili? Może właśnie pisząc?
- Nie ma we mnie ducha zemsty. Każdy jest odpowiedzialny osobiście za swoje postępowanie...
Fragment książki Ilony Felicjańskiej "Wszystkie odcienie czerni":
Rozpinam mu spodnie, ściągam razem z majtkami. Nie ma wzwodu, ale jest lekko powiększony, zaczyna budzić się do życia. Biorę go do ust i błyskawicznie rośnie, twardnieje. - Jestem brudny - protestuje. Nie obchodzi mnie to. Odrzucam jego ciuchy i uruchamiam prysznic... Padam na kolana, znów jest w moich ustach, twardy jak kamień, pulsujący, gorący. Pocieram go dłonią, obejmuję ustami, znów dłonią i myślę, że jest dla mnie akurat, jakby wymarzony, idealny.