Nie jest tajemnicą, że stosunki Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka, były bardzo napięte. Piłkarz zostawił modelkę, gdy ta była z nim w zaawansowanej ciąży. Po narodzinach Oliwiera para wciąż nie mogła dojść do porozumienia. Po kilku miesiącach okazało się, że chłopczyk cierpi na wyjątkowo rzadki i złośliwy typ nowotworu.
Zdesperowana matka ogłosiła w sieci zbiórkę pieniędzy na leczenie synka. To wywołało ogromne poruszenie w sieci, bo wiele osób głowiło się, dlaczego medialnych rodziców chłopca nie stać na jego leczenie.
O ile pierwsza zbiórka pieniędzy zakończyła się ogromnym sukcesem, o tyle z drugą szło już nieco gorzej. Oliwierek rozpoczął leczenie w Izraelu, ale niestety nie udało mu się przeżyć.
Pomimo śmierci chłopca, wciąż wielu internautów zakłóca czas żałoby matki i domaga się rozliczenia pieniędzy ze zbiórek na jego leczenie. Magdalena Stępień odniosła się do spływającego na nią hejtu w podcaście "Zdanowicz. Pomiędzy wersami". Część internautów sugerowała, że przebywająca z synem w Izraelu Magda, wydała te pieniądze na siebie.
- Już słyszałam różne wersje, że za te pieniądze kupiłam sobie mieszkanie, auto. Dla mnie jest to kompletny dramat. Nie wiem, jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak myśleć. Czy byłabym w stanie na oczach całej Polski, wiedząc, jak medialny jest ten rak? - mówi zrozpaczona Stępień.
Magdalena przyznaje też, że zdążyła się już uodpornić na komentarze, w których autorzy zarzucają jej nieuczciwość i przestała reagować na takie zaczepki. Oświadczyła też, że całość zebranych pieniędzy została przeznaczona zgodnie z celem zbiórki. Załamana zauważyła też, że zawsze znajdą się jednak ludzie, "którzy będą widzieć to, co chcą".
Współczujcie jej?