Irena Santor to niekwestionowana królowa polskiej piosenki. Artystka jest na scenie od ponad 60 lat i cały czas jest we wspaniałej formie. Wciąż chce śpiewać. O emeryturze nie ma mowy. - I co ja bym robiła? - zastanawia się pani Irena. - Pewnie codziennie to samo - okno się zabrudziło, to umyję teraz okno, trzeba coś ugotować, to ugotuję, a później przyjdzie Zosia albo Krysia - to siądziemy i porozmawiamy. Nie, nie, nie, oszalałabym. To zupełnie nie moje klimaty. Nie jestem osobą, która odcina kupony od popularności - dodaje wokalistka w rozmowie z "Super Expressem".
Zobacz: Sabat Czarownic 2015. W Kielcach nie chcą Conchity
I nie ma się co dziwić. Santor jest w świetnej formie. Jak sama przyznaje, to dzięki pracy i chęci bycia lepszą od konkurencji. - Praca i konkurencja konserwują. Wie się kto jak śpiewa, dlaczego lepiej, na czym to polega, co jest u mnie wadą, co bym chciała zmienić, co chciałabym zaśpiewać. Czasami myślę sobie - "jaka piękna piosenka, chciałabym ją zaśpiewać", ale nie mogę, bo ona nie jest moja. To wszystko daje napęd. Dopóki się siedzi w zawodzie, to nie ma czasu, można się zestarzeć, można widzieć gorzej, chodzić gorzej, ale umysł pracuje i jest ta ochota, żeby nagrać swoją piosenkę - stwierdza artystka, która wyśpiewała hity "Tych lat nie odda nikt" czy "Walca Embarras".