Santor do szpitala trafiła na przełomie kwietnia i maja. Stres związany ze stanem zdrowia męża odbił się na zdrowiu wokalistki. Sama też musiała przejść poważny zabieg kardiologiczny. Nic więc dziwnego, że musiała odwołać kolejne koncerty. Jednak jak przystało na kobietę z klasą i niezwykłą wrażliwością ludzką, wstała z łóżka i przed tygodniem pojawiła się na Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w warszawskich Łazienkach. To impreza charytatywna organizowana przez jej przyjaciółkę Annę Dymną (67 l.). Swoim przybyciem wzruszyła wielką aktorkę. Niestety, odbiło się to na jej stanie zdrowia i konieczna była znów krótka wizyta w szpitalu.
Na szczęście mogła wrócić do Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie. - Jest u nas cały czas pod opieką. Przechodzi rehabilitację, ale potrzebuje dużo spokoju - usłyszeliśmy w placówce.
Sama artystka ma się coraz lepiej. - Jeszcze nie umieram. Od kilku miesięcy przechodzę rekonwalescencję i czuję się całkiem nieźle. Nie poddaję się. Niedługo zobaczymy się na koncertach - zapewnia "Super Express".
W Skolimowie ma dobre warunki, aby nabrać sił. Santor ma tam dwupokojowe mieszkanie z łazienką usytuowane na piętrze w starej, przedwojennej części domu. Ma również stała opiekę pielęgniarską, tak samo jak jej mąż.
Pozostaje nam życzyć rychłego powrotu do zdrowia!