Kraków, filharmonia. Za kilka chwil z jubileuszowym koncertem zapowiadanym od dawna ma wystąpić Irena Santor. Orkiestra już gra, ale pani Irena wciąż nie pojawia się na scenie. - Ceny biletów wahały się od 80 do 120 zł za sztukę. W trakcie dwugodzinnego koncertu utwory wykonywała tylko orkiestra. W przerwie ich występu pojawiła się artystka, przygotowana do występu i oznajmiła, że nie wystąpi, bo musi się wykurować... Nie wystąpi z powodu grypy żołądkowej. Nie wykonała żadnego utworu. Organizatorzy udzielili informacji publiczności, że nie będzie zwrotów pieniędzy za bilety, bo przecież pojawiła się na koncercie - opowiada nam oburzony widz i dodaje, że w taki oto sposób "Irena Santor dorabia sobie do emerytury". Fanów oburzyło też to, że artystka, mimo że nie śpiewała, rozdawała autografy.
Zobacz też: Irena Santor jak Angelina Jolie poddała się mastektomii
Organizatorzy starają się o inny termin
- Natomiast po koncercie, przed opuszczeniem budynku Filharmonii Krakowskiej, pani Santor znalazła siły, żeby rozdawać autografy. I w ten oto sposób organizatorzy oszukali emerytów, którzy stanowili
99 procent widowni tego koncertu - ciągnie swą opowieść jeden z fanów Santor. Piosenkarka potwierdza chorobę. - Miałam grypę żołądkową i nadal leżę w łóżku. Co mam poradzić? Organizatorzy starają się o inny termin. Przychylę się do każdego, który w filharmonii będzie wolny - mówi "Super Expressowi" pani Irena. Na zarzuty, że nie miała sił, by śpiewać, ale by podpisywać karteczki czy płyty już tak, odpowiada oburzona: - Autografy? W przejściu zaczepił mnie ktoś, poprosił, więc dałam autograf... Czy ludzie nie rozumieją, co to jest choroba? Nigdy nie chorowali?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail