W 9. odcinku Iron Majdan towarzyszyliśmy Perfekcyjnej i byłemu sportowcowi w podróży po Kambodży. Ich zadanie polegało na prowadzeniu tuk tuka na ulicach Phnom Penh. Dodajmy, że w Kambodży jest największa śmiertelność uczestników ruchu drogowego na świecie. Ponad 1/3 kierowców nie posiada tutaj prawa jazdy. Przepisy ruchu drogowego prawdopodobnie istnieją, ale na ulicach panuje raczej chaos niż porządek. Dla obcokrajowców, poruszanie się tutaj po drogach, to sport ekstremalny.
Iron Majdan - najlepsze teksty z 9. odcinka
Widzowie już dawno się zorientowali, że w tym programie najlepsze są nie zadania lecz teksty Małgorzaty Rozenek i jej męża podczas ich wykonywania. Stąd też zebraliśmy kilka wartych uwagi mądrości Małgoni i Radzia. Śmiemy twierdzić, że tym razem to Radosław był gwiazdą.
- O mnisi buddyjscy, ale super! - zachwyciła się Małgosia w samochodzie wiozącym ich z lotniska. - Ja bym tutaj chciała iść do klasztoru! Już naprawdę nie chcemy zgadywać, bo zawsze jak zgadujemy, to nie trafiamy. Mi brakuje takiego rozwoju duchowego…
- Może będziemy golili owce? - zastanowił się Radzio.
Gdy jednak okazało się, że chodzi o prowadzenie tuk tuka, reakcja Perfekcyjnej była natychmiastowa:
- Ja tego nie będę prowadziła - zastrzegła Małgosia.
- Wezmę to na siebie - zadeklarował Radek, jednak na przeszkodzie szybko stanęła jego słaba znajomość angielskiego.
- Pomóż mi? Co on mówi? Czy on mówi, że mam zwolnić czy szybciej? Tak, jak zwykle pomocna jesteś... - jęczał były piłkarz. - Przestań panikować. Ja sam wiem, kiedy co nacisnąć, w końcu prowadzę samochód pięćdziesiąt lat.
Małgorzata dwojga nazwisk jak zawsze zaczęła sceptycznie podchodzić do zadania. Tak jak w wielu poprzednich odcinkach tak i tym razem stwierdziła, że to zadanie jest zbyt ciężkie.
- Ja się boję nawet chodzić po tej ulicy, a nie, żebyś ty jeszcze nią jeździł. Nie musimy wykonywać wszystkiego. Ja nie będę żadnego prawa jazdy robić, nie będę prowadzic tej rikszy. Ze względu na największą śmiertelność na świecie na drodze, turyści nie mogą jeździć skuterami, rikszami, ani tuk-tukami. A my, jak widać, jesteśmy turystami.
Mimo narzekań Perfekcyjnej kurs prawa jazdy się rozpoczął. Później przyszedł czas na sprawdzenie umiejętności w praktyce. Oprócz sprawnej jazdy w tym zadaniu para musiała jeszcze dostarczyć dwa pozłacane posągi lwów ze świątyni Phnom Penh mnichom ze świątyni Angkor Wat 314 kilometrów dalej. W praktyce oznaczało to dwa dni jazdy.
Co gorsza, podczas postoju wyszło na jaw, że cenny ładunek uległ uszkodzeniu.
- Wiesz, że się noga odkleiła, temu lwu? -zaniepokiła się Małgosia. - I to dwie!
- To się zatrzymamy na stacji benzynowej i posklejamy tego smoka - zaproponował Radosław. - D*pa mnie boli na tym siodełku, wszystko mnie boli, uwierz mi, ku*wa, już zjeb*ny jestem. Muszę dres ubrać, bo mi już zimno sie robi.
- Kupimy taką złotą farbę, tu wszędzie ją mają, tam gdzie te złote domki na świątynie - zaproponowała Małgosia. - I pomalujemy te łapki...
Szybko się okazało, że nie tylko łapki były problemem. Nieszczęsny posąg stracił też głowę
- Popatrz, a ten drugi jest nie do ruszenia - zauważyła Małgorzata. - Ten od początku jakiś lewy był... No ale wzięliśmy klej od szamanki i ta farba bardzo dużo robi, wygląda jak nowy. To jeszcze je troche podrasujemy po dotarciu na miejsce. Łał, ale ta świątynia jest wielka. Czuje się tę potęgę! Musimy się zatrzymać i te lwy zrenowacjo... renowację zrobić.
Po tych słowach wysiadł silnik...
- On się niczego nie uczy - narzekała na męża Gosia. - Ja mówiłam, że tak będzie. Powiedziałam: nie podjeżdżaj. Mówię: na tym murku. Na tym murku połóż te lwy...
- Byłem naprawdę zmęczony, pojawiło się napięcie - wyznał Radek do kamery. - Noga się z tyłu oderwała...
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że lwy zawierały tradycyjne buddyjskie błogosławieństwo dla Majdanów i to był prawdziwy ładunek, który mieli dostarczyć do świątyni Angkor Wat.
- Było dokładnie tak jak sobie wymarzyłam, że będzie z mnichami - skomentowała refleksyjnie Małgorzata.