"SE" spotkał Marcinkiewiczów w sobotę na siatkarskim meczu we Wrocławiu.
Wielu gapiów od razu zwróciło uwagę na zmiany w wyglądzie szczupłej do tej pory żony premiera. Rysy jej twarzy stały się pełniejsze i uległy wygładzeniu. Dodatkowo pod luźną tuniką rysował się kształt przypominający zaokrąglony brzuszek!
Mimo rewelacyjnej gry Polaków pan Kazimierz minę miał wyraźnie strapioną. Czyżby obawiał się późnego tacierzyństwa? Ma już czwórkę dzieci z pierwszego małżeństwa, więc zdaje sobie sprawę, że pieluchy i płacz maleństwa niemal zawsze niosą ze sobą kres nocnych rajdów po klubach czy wyjazdów w egzotyczne zakątki świata.
Chcieliśmy zapytać premiera, czy faktycznie w jego życiu znów szykują się tak poważne zmiany, ale wczoraj Kazimierz Marcinkiewicz nie odbierał telefonu.