- Powraca Pani jako prowadząca program "Celownik". Rozumiem, że stęskniła się Pani za zawodem dziennikarza? Co jest w tej pracy takiego co sprawiło, że postanowiła Pani wrócić?
- Wracam na wizję i wracam do dziennikarstwa po krótkiej przerwie, ale też wracam do swojego pierwszego miejsca pracy. Na Woronicza nagrywałam pierwsze teatry telewizji, jeszcze jako studentka PWST. Później przez lata byłam prowadzącą i reporterką Wiadomości. Podobnie z dziennikarstwem. To była krótka separacja, a nie prawdziwy rozwód.
- Ma Pani tremę przed powrotem? Jak się Pani przygotowywała zarówno do powrotu do zawodu jak i do prowadzenia programu?
- Tak, ale konstruktywno - mobilizującą. Przygotowania polegają przede wszystkim na przypomnieniu: ile powinna mieć biała, czyli tekst zapowiedzi, która kamera, kiedy forszpan... Generalnie zgrupowanie kondycyjne nie było konieczne.
Przeczytaj koniecznie: Telewizja TVN zmienia gwiazdy (ZDJĘCIA!)
- Jaki jest Pani pomysł na prowadzenie tego programu? Na czym przede wszystkim Pani zależy?
- Celownik jest programem współtworzonym przez widzów. Dzięki ich sygnałom na antenie pojawia się wiele tematów społecznie ważnych. Dlatego tak bardzo zależy mi na stworzeniu klimatu bliskości i zaufania z widzami. Celownik to jednak przede wszystkim magazyn interwencyjny, dlatego nie może zabraknąć dramaturgii i dynamiki.
- Dlaczego warto włączyć telewizor i obejrzeć "Celownik"?
- Nie tylko warto, ale nawet należy oglądać Celownik, bo tematy, jakie w nim prezentujemy mogą dotyczyć każdego z nas. Głupota urzędników, szaleni sąsiedzi, absurdalne przepisy, bezmyślni lekarze... ich działania mogą zmienić nasze życie w horror. A ponieważ ludzie w takich sytuacjach czują się zrozpaczeni i bezsilni, dlatego jesteśmy MY, by pomóc im w walce, której być może w innej sytuacji nie mieliby szansy wygrać.