Podczas niedzielnego koncertu w Koszalinie Izabela Trojanowska brawurowo wykonała utwór „Już nie ma dzikich plaż” z repertuaru Ireny Santor (87 l.). Niestety gwiazdę spotkała niemiła niespodzianka. Artystka przewróciła się na scenie. – Wywróciłam się, ponieważ szpilka zaklinowała się w podłodze. Ciało szło, a noga została. Poświęciłam rękę, bo chciałam chronić głowę. Podczas upadku nie czułam bólu, bo była ogromna adrenalina. Powinnam bardziej uważać. Ambulans mnie opatrzył na miejscu, ale w drodze do domu ręka bardzo mnie bolała. Miałam nieprzespaną całą noc – opowiada „Super Expressowi” pani Izabela.
– Byłam u lekarza. Mam spuchniętą rękę i nie mogę zginać jej w łokciu… Lekarz zrobił prześwietlenie i okazało się, że mam naderwane ścięgna. Na szczęście ręka nie jest złamana. Okładałam ją kapustą, ale teraz dostałam leki przeciwbólowe w sprayu i długie zwolnienie lekarskie. Musiałam odwołać swój występ na festiwalu Marka Grechuty. Czeka mnie długa rehabilitacja – mówi ze smutkiem Trojanowska.
– Nie wiem, co to dalej będzie. Cała ręka jest spuchnięta. Na drugi dzień Iza źle się czuła i spała przez całą drogę powrotną do domu – zdradza nam Marcin Miazga, menedżer gwiazdy.
Mimo przykrego incydentu wokalistka nie traci optymizmu i wiary w ludzi, bo spotkała ją miła niespodzianka.
– Jestem wzruszona reakcją ludzi. Dostałam dużo troski i sympatii. To bardzo miłe – wzrusza się artystka.