- Miniony rok stał się dla pani okazją do ważnych podsumowań - obchodziła pani 65. urodziny, a zarazem 40-lecie swojej pracy scenicznej. Z tej okazji wydała Pani niedawno autobiografię. Do jakich wniosków te podsumowania pozwoliły pani dojść?
- Zdałam sobie sprawę, że mam piękne i bogate w ciekawe, często niecodzienne, wydarzenia życie. Przede wszystkim jestem zadowolona, że zdecydowałam się na napisanie tej biograficznej książki teraz. W pewnym wieku obrazy z dzieciństwa zacierają się z lekka, a przepytywani znajomi opowiadali pewne zdarzenia nie tak dokładnie, jak ja je pamiętam , z kolei jeszcze inni nie mogli nic opowiedzieć, bo już niestety odeszli. Pisaliśmy ją z redaktorem Leszkiem Gnoińskim 3 lata, gdyż ważne było dla nas, żeby nie było w książce żadnych przekłamań. Faktycznie jest ona pięknym podsumowaniem nie tylko 40- lecia mojej pracy artystycznej, ale w pewnym sensie całego mojego życia.
- Z czego po tych 40 latach na scenie jest Pani najbardziej dumna? I czy jest coś, co z perspektywy czasu dziś zrobiłaby Pani inaczej?
- Trochę inaczej pewnie zrobiłabym wiele rzeczy, gdyż często działam spontanicznie . Nie ma chyba jednak jakiejś jednej, konkretnej rzeczy, której bym bardzo żałowała. Mogę tylko ubolewać , że cenzura kiedyś wiązała artystom ręce i tak, nagrana przeze mnie w 1982 roku płyta z mistrzem bluesa Tadeuszem Nalepą „ Pożegnalny cyrk” nie mogła ujrzeć światła dziennego. Planowaliśmy wspólną trasę koncertową z materiałem muzycznym z tej płyty, cieszyłam się na nią, a tu nici. Póżniej Tadeusz zachorował i odszedł od nas. Tak, tego bardzo żałuję.
- Nie każdemu artyście udaje się utrzymać na topie przez cztery dekady. Jaka jest Pani recepta?
- Nie ma na to żadnej recepty. Trzeba robić swoje najlepiej, jak się potrafi, a reszta jest w rękach Boga. Myślę , że mam wielkie szczęście, że przez całe moje życie mogę uprawiać zawód, który kocham. A ponieważ jestem osobą bardzo emocjonalną, pewnie okazuję to mojej publiczności i nie jest to dla niej zaskoczeniem.
- Nowy rok przyniósł też Pani nowe wyzwania. Właśnie zadebiutowała pani jako jurorka programie w "The Voice Senior". Jak się pani czuje w nowej roli?
- Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że bardzo odpowiada mi rola trenera. Cieszę się, kiedy mogę pomóc moim Seniorom jakąś techniczną uwagą, a potem z przyjemnością patrzeć, jacy są zadowoleni, gdy łatwiej im się śpiewa. Jako aktorka staram się też wspólnie z nimi analizować teksty, by śpiewali piosenki ze zrozumieniem. W programie panuje twórcza i ciepła atmosfera. Alicja Majewska i Andrzej Piaseczny, jurorzy z poprzedniej edycji programu, pomagają mi i Witkowi Pasztowi w aklimatyzowaniu się. Swoją przychylnością powodują, że jest po prostu miło. Stres pewnie pojawi się dopiero, gdy trzeba będzie wybierać i niektórych uczestników wysłać do domu.
- Jaką będzie Pani jurorką: surową czy wyrozumiałą?
- O surowości nie ma nawet mowy. Oczekuję jednak postępów, bo one są wyznacznikiem tego, jak bardzo dany uczestnik jest zdolny.
- Jakie wrażenie zrobili na Pani uczestnicy tego programu?
- Mamy w tym roku bardzo wysoki poziom, niesamowicie ambitnych i zdolnych ludzi. Myślę, że będzie zażarta walka i wiele emocji. Ale nie to jest najważniejsze . Oni są tu po to, żeby spełniać swoje marzenia, my staramy się im w tym pomóc.
- Udział w programie pokazuje, że po tylu latach w show-biznesie wciąż nie boi się pani próbować nowych rzeczy. Są jeszcze takie, których pani nie próbowała, a o których marzy?
- Jako młoda dziewczyna lubiłam rysować . Kto wie, może i na to znajdzie się odpowiedni moment. Jednak czasy, w których przyszło nam żyć, są bez wątpienia trudne i izolacja, którą się słusznie zaleca, powoduje , że specjalnie nie planuję. Tak jak wszyscy, mam wielką nadzieję , że za parę miesięcy wszystko wróci do normy. Tego sobie i Państwu z całego serca życzę.
Emisja w TV:
The Voice Senior
sobota 20.00 TVP 2