Jacek Borkowski ciągle przeżywa śmierć swojej żony, która zmarła z powodu białaczki. Artysta został sam z dwójką dzieci. Wciąż pamięta dzień, w którym odeszła. W ostatnim wywiadzie dla magazynu „Viva!” wspomina ten traumatyczny moment swojego życia. Okazuje się, że musiał wtedy iść do pracy.
- W dniu śmierci Magdy musiałem pójść na zakontraktowany recital i zaśpiewać. I poszedłem, i zaśpiewałem. Nikogo przecież nie interesowało, co dzieje się u mnie za drzwiami. Dwieście osób kupiło bilety i czekało na mówi występ - wspomina z żalem aktor. To się nazywa profesjonalizm. Niewiele osób zdobyłoby się na takie poświęcenie dla pracy.
Zobacz: Jacek Borkowski o zmarłej żonie: "Do końca wierzyła, że wyjdzie ze szpitala"