Widzowie od kilkunastu lat śledzą losy Piotra Rafalskiego granego przez Jacka Borkowskiego w "Klanie". Występuje on również w serialu "Pierwsza miłość". Na co dzień jednak ma ręce pełne roboty, bo zajmuje się dwójką swoich młodszych pociech. Po śmierci ukochanej żony Magdaleny Borkowskiej (+45 l.), stara się, aby Magda (16 l.) i Jacek (19 l.) nie odczuwali straty mamy. Niestety serce dzieci znowu zadrżało z niepokojem, gdy w kwietniu ich znany tata zaraził się koronawirusem. Covid-19 nie był dla niego łaskawy i aktor bardzo źle zniósł chorobę. Dopiero teraz przyznał, w jak poważnym stanie się wtedy znajdował.
Polecany artykuł:
O swojej chorobie poinformował fanów, wrzucając do sieci wpis i dodając zdjęcie, na którym jest podłączony do tlenu.
- Przede wszystkim ledwo mówię i oddycham. To jest najgorsze. Pomaga mi podawany tlen. Nie mam na nic siły, więc proszę trzymać kciuki, żebym szybko pokonał to cholerstwo – mówił wówczas w rozmowie z "Faktem".
Dopiero teraz Borkowski ujawnił, jak naprawdę wyglądała jego sytuacja. Okazuje się, że lekarze nie dawali mu wielkich szans na przeżycie.
- W tamtym roku przeszedłem COVID-19, który dopadł mnie dość mocno i można powiedzieć, że oceniano mnie w 20% na przeżycie - powiedział w rozmowie z Jastrząbpost.
Na szczęście Borkowski znalazł w sobie siłę, żeby pokonać tego podstępnego wroga, a jego organizm okazał się niezwykle silny. Aktor jest również wdzięczny personelowi medycznemu szpitala, w którym leżał.
- [...] w moim przypadku, opieka zdrowotna jeśli chodzi o szpital, w którym byłem, a byłem w szpitalu w Wołominie, to tylko mogę się ukłonić.