Jacek Braciak zachwyca jako Kościuszko, ale to inny aktor kradnie film
Wszyscy, którzy spodziewają się sztampowego filmu historycznego, będą zaskoczeni. "Kos" przypomina bowiem hollywoodzką superprodukcję w reżyserii Quentina Tarantino w której akcja goni akcję. - Mamy w Polsce tradycję kina historycznego w formie szkolnego bryku. Ma być przede wszystkim rzetelne i pokazać w dobrym świetle narodowych bohaterów. U nas też jest narodowy bohater i też pokazujemy go w dobrym świetle, ale przyświecały nam inne cele. Założenie było takie, że to historia ma służyć naszemu filmowi, a nie nasz film historii. Pewnie to nas odróżnia od klasycznych filmów historycznych - powiedział Paweł Maślona, reżyser filmu "Kos" w rozmowie z Interią.
Główną rolę brawurowo zagrał Jacek Braciak. - Jacek był pierwszym i jedynym typem do zagrania Kosa. Nie było kontrkandydata. W pewnym sensie ten wybór okazał się prosty. Nie było tak, jak zazwyczaj bywa, że zastanawiasz się nad kilkoma aktorami. Zrobiliśmy co prawda próbną scenkę, żeby potwierdzić naszą intuicję, ale to była czysta formalność. Nie miałem żadnych wątpliwości odnośnie Jacka - dodał.
Naszym zdaniem film kradnie jednak inny aktor. Robert Więckiewicz jako rosyjski rotmistrz Dunin nie ma sobie równych.
"Western w XVIII wiecznej Polsce, targanej niepokojami, pijanej od wódki i rozdętego ego szlachty, unurzanej po końcówki włosów we krwi chłopów i złoczyńców wszelkiej maści? A dlaczego nie! Fantastycznie się to ogląda, echa Nienawistnej ósemki są miłe dla oka i czytelne, ale Tarantino nie ma tej gracji, lekkości, wymieszanej z brutalnością, ironią i lekcją historii. Tu się po prostu wszystko pięknie ze sobą zgadza, tak powinno się robić filmy, to powinny być, w idealnym świecie, Złote Lwy. Proste" - napisała po seansie podczas festiwalu Karolina Korwin Piotrowska.