Jacek Poniedziałek był uzależniony od alkoholu. W swojej książce pisze o tym, że nałóg był tak silny, że często grał będąc nietrzeźwym. Jeden ze spektakli skończył się skandalem, bo aktor nie był w stanie wyjść na scenę i musiał zostać odwołany. Po imprezach notorycznie "urywał mu się film". "(Nie)dziennik" (Wydawnictwo W.A.B.) to poruszające świadectwo, w którym Poniedziałek opisuje nie tylko walkę z alkoholizmem. Wspomiana także trudne dzieciństwo w biedzie. Jego ojciec, który był kelnerem zmarł, gdy Jacek miał zaledwie 4 lata. Matka musiała podjąć się pracy w hucie szkła (trzyzmianowa) w Krakowie. Starszy brat Józef zmarł w 1976 roku w wyniku wady serca w wieku zaledwie 20 lat. Drugi z braci, Bolesław (+60 l.), był alkoholikiem i zmarł w 2014 roku.
Jacek Poniedziałek masturbował się na Instagramie. Teraz przeprasza [GALERIA]
Jacek Poniedziałek zanim został aktorem skończył zawodówkę i Technikum Łączności w Krakowie. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów, wstydził się swojej mamy, że była biedna. W "(Nie)dzienniku" rozlicza się ze wstydem związanym z pochodzeniem i poczuciem krzywdy.
- Rozbestwione ego szuka zaspokojenia, kontaktu, głaskania, chuchania i dmuchania, pieszczot, dobrego słowa i czułości. Szuka szaleństwa, znieczulenia, picia, ćpania i seksu. Wszystkiego w nadmiarze. W nasyceniu. Do dna. To nie jest opowieść o Nowym Jorku, Ciudad de Mexico, Warszawie ani Krakowie, choć dzieje się we wszystkich tych miejscach. To historia walki z nałogiem, perwersyjnym głodem, nienasyconym ego i opresją rzeczywistości. HALT to refleksja, która kiełkowała wsobnie, by objąć świat teatru, rodaków o sobie mniemanie i powracające narodowe demony. To „stop” i „naprzód” jednocześnie - czytamy w opisie książki.
Jest w niej też opis pijackiej imprezy, która o mało nie skończyła się dla Jacka Poniedziałka tragicznie.
- Kilka nocy temu w tę dziurę bez dna wpompowałem litry prosecco, hojnie zasypałem ją śniegiem, ale jej nie nasyciłem. Później, już gdzie indziej, wlewałem w nią na przemian białe wino i wódkę, okadzałem skrętami. Dalej już nie wiem co, z kim ani gdzie. Nie wiem, jak trafiłem do domu, jak otworzyłem drzwi, jak zdołałem się rozebrać i położyć do łóżka. Opowiadali mi później, że się ekstatycznie bawiłem, bardzo długo sam ze sobą tańczyłem, wszystkich kochałem, wszystkim chciałem pomóc, duszkiem piłem jednego za drugim. A potem upadłem jak kłoda na środku małego, kamiennego parkietu. Dwóch eskortowało moje zwłoki, które wiedzione tajemniczym instynktem trafiły na odpowiednie piętro, znalazły klucze, umieściły je w zamku, a po wylądowaniu w swoim lochu niewdzięcznie wyrzuciły swoich wybawców za drzwi. I znowu upadłem na pysk. Bawić się euforycznie i nawet tego nie pamiętać? Rujnować po nic umęczone ciało i znękaną głowę? Zawalać zajęcia ze studentami, a wieczorem grać spektakle w niemal przedśmiertnym stanie?! - czytamy we fragmencie na e-teatr.pl.
Premiera "(Nie)dziennika" Jacka Poniedziałka już 10 marca.