W maju 2019 r. Jacek Rozenek nagle doznał udaru. Prowadził wtedy auto w drodze nad morze. Życie uratował mu dozorca parkingu, na którym zatrzymał się aktor. To on natychmiast wezwał pogotowie. Rozenek był w opłakanym stanie. Kilka miesięcy wcześniej wykryto, że ma chore serce.
ZOBACZ WIĘCEJ TUTAJ: Jacek Rozenek SZCZERZE o udarze. "Bliscy przyjechali zobaczyć mnie OSTATNI RAZ"
– Powiem to bardzo obrazowo: ta moja 10 proc. frakcja wyrzutowa oznaczała, że moje serce jest tak bardzo zniszczone, że można je już tylko wymienić na nowe. Lekarze uprzedzali mnie, że mogę nie przeżyć kolejnego ataku, ale nikt mi nie wspomniał, że może mnie jeszcze „dopaść” udar mózgu, i to z tak wielką skrzepliną jak moja – powiedział aktor po udarze.
W innym wywiadzie Jacek Rozenek ujawnił, że w szpitalu przeszedł drugi udar i to, że żyje, to prawdziwy cud.
NIE PRZEGAP: Tak wygląda grób Pawła Królikowskiego rok po śmierci. Smutny widok. Rodzina jest bezradna
- Cały czas byłem świadomy. W szpitalu przeszedłem drugi udar. Teoretycznie nie miałem prawa tego przeżyć. (...) Miałem sparaliżowaną twarz, ale nigdy nie straciłem mowy zupełnie. Połowa mojego ciała była sparaliżowana. Sporo schudłem - mówił w Plejadzie.
Jacek Rozenek powoli dochodził do siebie w ośrodku rehabilitacyjnym w Gryficach, który w tym roku odwiedził ponownie wraz ze swoją przyjaciółką Adrianną Biedrzyńską (59 l.). Aktor cały czas mierzy się z konsekwencjami udaru i nie da się ukryć, że wygląda dziś inaczej niż przed nim. Na nagraniach programu „Moon talk” pojawił się jednak pełen energii i aż rwie się do pracy. Przygotowuje się właśnie do spektaklu „Miłosna pułapka”, z którym zamierza objechać dosłownie całą Polskę.
Trzymam kciuki!