Jerzy Antczak na swoim profilu na Facebooku zamieścił obszerny wpis w którym opisał dramatyczną sytuację ukochanej żony, Jadwigi Barańskiej. Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, kiedy lekarze rozpoznali u niej schorzenie rogówki lewego oka. Stan określono jako poważny, aktorce groziła utrata wzroku.
"Wiele tygodni temu pojawiło się u Jadzi schorzenie rogówki lewego oka Lekarze wydali diagnozę, że stan jest bardzo poważny i grozi jej utrata wzroku. Po pewnym czasie podobny syndrom odezwał się w drugim oku. Jadzia nie należy do osób histerycznych ale powiedziała mi: „Życie bez wzroku nie ma sensu. Lepiej odejść.” Aby oderwać ja od złych myśli postanowiłem zgłosić do realizacji film dokumentalny pt „ Jadwiga i ja.” Jadwiga uznała ten tytuł za pretensjonalny i dodała – film pt. „Moi aktorzy” będzie lepszy. Konspekt scenariusza przesłałem w odpowiednie ręce i czekałem na odpowiedź. Minął miesiąc. Wokoło „Moich aktorów” zapanowało milczenie" - zaczął swój wpis Jerzy Antczak.
Jadwiga Barańska trafiła do szpitala. Sytuacja była dramatyczna
Był to jednak początek kłopotów. Aktorka trafiła do szpitala w ciężkim stanie.
"I nagle następuje dramatyczna sytuacja. Jadwiga upadła przodem ciała na na kamienie. Straciła przytomność i trzeba było wezwać pogotowie. W szptalu dokonano prześwietleń i okazało się, że jeden z kręgów jest nieco przesunięty, ponadto w prawym biodrze nastąpiło pęknięcie. Jeżeli przesuniecie kręgu okazało się możliwe, z uwagi na wiek (88) biodro nie może być operowane i trzeba czekać aż nastąpi samoistny zrost. Co może potrwać wiele miesięcy leżenia w łóżku. Do szpitala odwiozło Jadzie pogotowie ratunkowe, ale zgodnie z procedurami, drogę powrotną do domu, trzeba odbyć własnymi środkami. Syn Mikołaj kupił inwalidzki wózek, za pomocą którego najpierw musieliśmy podwieść Jadwige do drzwi samochodu, aby potem usadzić na siedzeniu. Cały ten zabieg był niezwykle upokarzający, trudny i bolesny. Ponadto, widok Jadzi na wózku, wywołał ponure skojarzenia z z Barbarą na wozku Szymszela! Ogarnął mnie i Mikołaja strach co będzie dalej. A dalej było coraz gorzej. Pękniecie biodra spowodowało niedowład prawej nogi i nieustanne bóle ujarzmiane mocnymi środkami.
Jadwiga Barańska wyznała mężowi: Nie walczcie ze mna i pozwólcie mi odejść
Trzeciego dnia Jadzia powiedziała: "Bóg dał mi tak wiele i dlatego wszystko inne, należy przyjmować z pokora". I w tym jednym zdaniu jest cała Barańska, która dla dobra rodziny zrezygnowała z zawodu aktorskiego. Nastąpiły bardzo przykre dni. Jadwiga zamknięta w sobie leży nieruchomo na łóżku całymi godzinami z zamkniętymi oczyma. Któregoś dnia, nieoczekiwanie zapytała mnie: „Czy decydenci odpowiedzieli na temat scenariusza?” Odpowiedziałem gorzko: „Nie ma odpowiedzi.” Długo milczała poczem powiedziała cicho: ”Ano cóż, widocznie już nasz czas minął…” Poczem zamknęła oczy i zapadła w siebie" - pisze dalej Antczak.
"Miałem straszna noc. Tłukły mi się po głowie koszmarne myśli. Melodramatyczne decyzje!! Jadzia budziła mnie albo Mikołaja po kilka razy. Wyraźnie objawialy się w niej stany depresyjne, bo obsesyjnie mówiła o śmierci Tomaszka oraz Janki Traczykównej. Ponadto odmawia obecności pielęgniarki, przyjmowania lekarstw oraz jedzenia. Najgorsze są jej decyzje odmowy wizyty w szpitalu aby dokonać prześwietlenia i ustalić co jest ostatecznym powodem pęknięcia biodra i niedowładu prawej nogi. Na moje i Mikołaja błagania odpowiedziała nieoczekiwanie: „Nie walczcie ze mna i pozwólcie mi odejść" posłuszna decyzji hinduskiego przesłania. „Ani dłużej ani krócej tylko tyle ile przeznaczył Bóg!” Kochani Przyjaciele, błagamy wysyłajcie modlitwy i dobre wibracje aby przywróciły Jadzi spokój myśli i pragnienie istnienia…"