- Gdy po raz pierwszy podzieliłeś się wiadomością, że dołączasz do grona jurorów programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, przyznałeś, że dotąd tego typu propozycje zawsze odrzucałeś. Co było powodem?
- Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie chciałbym wpływać na niczyją przyszłą karierę. Nie czułbym się komfortowo w takiej roli, wiedząc, że ktoś mógłby przeze mnie stracić swoją szansę. Myślę zresztą, że wielu jurorów w takich produkcjach zdaje sobie sprawę, z jak wielką odpowiedzialnością łączy się podejmowanie takich decyzji. Formuła programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” jest zupełnie inna, znacznie przyjaźniejsza, więc tym razem zdecydowałem się zasiąść w fotelu jurorskim. Tu nikt nie odpada. Poza tym znalazłem się w gronie, które naprawdę wie, o czym mówi. Małgosia Walewska zna się na śpiewaniu, jak mało kto, ale też nie pracuje na co dzień w branży rozrywkowej, więc ocenia bardzo obiektywnie. Kasia Skrzynecka reprezentuje wszystkie trzy muzy – taniec, śpiew i aktorstwo – a do tego wygrała pierwszą edycję. Gromee jest utalentowanym artystą, który muzyką zajmuje się na co dzień.
- Trudno jednak mówić w twoim przypadku o debiucie, bo – choć niewielu już o tym dziś pamięta – 7 lat temu brałeś udział w nagrywaniu odcinka pilotowego show. Przyznałeś jednak niedawno, że wtedy nie byłeś gotowy na to wyzwanie. Co się od tamtej pory zmieniło?
- To była bardzo duża realizacja, ja z kolei miałem wtedy bardzo ważne jubileusze do przygotowania. Podobnie jest z rajdami: nie jestem w stanie z nikim przejechać całego sezonu i brać udział w każdych mistrzostwach, skoro ciągle gram koncerty. Minęło od tamtej pory sporo czasu, bardzo wiele się więc zmieniło. Nie oznacza to oczywiście, że dziś mam więcej czasu (śmiech)! Jestem zaangażowany w wiele projektów, od charytatywnych, jak akcja Szafowanie.pl, gdzie pomagamy dzieciom chorym na SMA, przez przedsięwzięcia biznesowe, aż po ten najważniejszy, muzyczny projekt. Pandemia co prawda sprawiła, że świętowanie 25-lecia Ich Troje musiało trochę poczekać, ale nadrobimy to niebawem wielkim jubileuszowym koncertem w Ogrodzieńcu. Niesamowite, że po tylu latach fani wciąż z nami są. Wspaniale jest wciąż czuć ich wsparcie!
- Przez te ćwierć wieku doczekałeś się łatki artysty z pazurem, który nie boi się wzbudzać kontrowersji, ani mówić, co myśli. Czy takim też będziesz jurorem?
- Formuła programu polega przede wszystkim na tym, żeby dobrze się bawić. Nie chodzi tu o to, by jednym dawać szansę, a innym odbierać, tym bardziej, że każdy z uczestników jest już gwiazdą! To są ludzie, którzy mogą się pochwalić dużym dorobkiem, wieloma osiągnięciami, uważam więc, że byłoby wręcz nie na miejscu, gdybyśmy zaczęli oceniać ich umiejętności. Moją rolą jest tutaj bardziej oceniać to, z jakim luzem i zabawą podchodzą do zadań, które ich tu czekają. Podoba mi się też to, że tu nigdy nie da się do końca przewidzieć, kto wygra, a jeszcze bardziej fakt, że bez względu na to, komu się to uda, nagroda i tak zostanie przekazana na szczytny cel.
- W poprzednich edycjach programu parokrotnie już się zdarzyło, że uczestnicy odtwarzali na scenie także twoje występy. Jakie to uczucie, móc zobaczyć siebie samego z perspektywy widza?
- Przyznam, że bardzo dziwne! Na pewno jest to trudne zadanie. Zauważyłem, że większość uczestników powtarzała ten sam błąd, mianowicie wszyscy chrypią na siłę, podczas gdy ja na koncertach śpiewam znacznie łagodniej (śmiech). Mam więc wrażenie, że czasami niechcący zaczyna się z tego robić trochę pastisz. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że łatwiej jest zagrać kogoś, skupiając się na podkreślaniu jego najbardziej charakterystycznych cech i pewnie stąd to wynika. Pamiętajmy jednak, że z biegiem lat człowiek się zmienia, ewoluuje, więc gdy człowiek widzi na scenie siebie samego sprzed lat, to czasem sam jest zdziwiony (śmiech)! Najbardziej podobało mi się, jak wcieliła się we mnie na scenie Joasia Jabłczyńska, ale i Filip Lato świetnie wypadła, ale tak naprawdę każdy z uczestników na swój sposób dobrze sobie poradził z tym zadaniem.
- Ten rok przyniósł Ci jeszcze jedną nową rolę, w której masz okazję się od niedawna sprawdzać, bo kilka miesięcy temu zostałeś ojcem już po raz piąty. Jak odnajdujesz się po latach jako młody tata?
- Myślę, że to jest zupełnie inne ojcostwo. Nie wiem, czy da się to do końca wytłumaczyć komuś, kto sam tego nie przeżył. Mam zresztą kilku kolegów, którzy także, będąc już ojcami dorosłych dzieci, zdecydowali się na kolejne, i mają bardzo podobne odczucia.
- Na czym polega ta różnica?
- Po pierwsze, późne ojcostwo odmładza! Przede wszystkim jednak człowiek zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest to ważne i poświęca się temu o wiele bardziej. Przy moich starszych dzieciach niania pomagała nam właściwie non stop, a w sytuacjach, gdy np. trzeba było zmieniać pieluszkę, wołałem po prostu mamę. Dziś pochodzę do tego zupełnie inaczej. To ja jestem pierwszą osobą, którą widzi synek po przebudzeniu, a zmiana pieluszki nie jest dla mnie problemem, robię to z przyjemnością. Wiem, że dziecko potrzebuje czasu, który się mu poświęca, z wiekiem coraz więcej. Zrobię więc wszystko, co w mojej mocy, żeby ten czas znaleźć.
Emisja w TV:
Twoja Twarz Brzmi Znajomo
piątek 20.05 Polsat