Wszystko zaczęło się po tym, jak do Majocha dotarły informacje, że Dorota rozpowiada ludziom z branży, że jest on jej winny pieniądze.
- Doda pomawia mnie czy też moją firmę o to, że jesteśmy jej winni pieniądze. A to ja mogę się do niej zwrócić: "Doda, oddaj moje pieniądze!" - grzmi były menedżer w rozmowie z "Super Expressem".
Doda nie wypłacała Kubie należnych wynagrodzeń za pracę menedżerską. Chodzi o sumę blisko 14 tys. zł dla firmy Majocha - QM Music. - Dług byłby znacznie większy, gdyby firma na jego poczet nie zamroziła pieniędzy za kontrakt na jej książkę - tłumaczy Majoch.
Kiedy przed miesiącem oboje postanowili o zakończeniu współpracy, nikt nie przypuszczał, że ta sprawa nabierze takiego tempa. W piątek Majoch zarzucił Dodzie nierzetelność, nie wywiązywanie się z umów i chodzenie w podróbkach.
W sobotę natomiast Doda rozesłała swoje oświadczenia. "Musi zwrócić prawie 160 tys. zł, które przejął na poczet wydania mojej autobiograficznej książki i nie spieszy mu się do oddania mi tej należności" - napisała gwiazda.
Menedżer zarzucił też byłej podopiecznej, iż mimo że chwali się metkami, wcale nie nosi oryginalnych ciuchów. - Tu przytoczyć można pokaz duetu projektantów Paprocki & Brzozowski, na którym Doda pokazała się w stroju imitującym jedną z ekskluzywnych marek odzieżowych, informując, iż jest on oryginalny - stwierdził Majoch. - Nie chcę być ofiarą pomówień takich, jakich obiektem była Majka czy Katarzyna Kanclerz, bo nie zawsze to tak wygląda. Często to artyści wykorzystują menedżerów - tłumaczy nam swoje postępowanie.
- Mam gdzieś Majocha i jego bełkot - skwitowała Dorota.
Sprawa zapewne trafi do sądu, a teraz będzie budowana koalicja przeciwko Dodzie. - Bardzo uważnie się temu wszystkiemu przyglądam - mówi tajemniczo Majka Sablewska (31 l.).
Mimo głośnego rozstania się z Dorotą do tej pory milczy, choć z pewnością dużo wie na temat byłej podopiecznej. Czy to teraz wykorzysta?