"Zadzwońmy do murzyna", "krajowy rejestr murzynów" czy "dzisiejszą audycje sponsoruje warszawski oddział Ku-Klux-Klanu". To tylko niektóre sformułowania, jakie pojawiały się w "satyrycznej" audycji Jakuba Władysława W. pod adresem Alvina Gjadhura (41 l.), rzecznika GITD, który jest synem Hindusa i Polki.
Kiedy sprawą zainteresowała się prokuratura, showman zabawny być już nie próbował. Dotarliśmy do aktu oskarżenia, w którym dziennikarz wije się jak piskorz, by uzasadnić swoje rasistowskie zachowania. Tłumaczy m.in., że skłoniła go do nich wizyta w Polsce czarnoskórego prezydenta USA.
- Naszą intencją było pokazanie polskiemu społeczeństwu w satyryczny sposób, że wizyta Baracka Obamy uruchomiła w części polskiego społeczeństwa może nieuświadomione, ale zauważalne skłonności rasistowskie. Było to masowo zauważalne w Internecie - wyjaśnia. Broni się też, twierdząc, że treści rasistowskie emitowane są na antenie telewizji publicznej.
- Tłumaczenie rasistowskich zachowań wizytą Obamy to głupie wyjaśnienia. Jakub Władysław W. od lat buduje swoją popularność, opierając się na najniższych instynktach. Wyżej sobie stawia własną popularność niż edukacyjną misję mediów. I dopóki na takie zachowania będzie przyzwolenie, to będą one dla niego opłacalne - wyjaśnia prof. Kazimierz Kik (67 l.).
ZOBACZ: Jakub W. drwi z Korwin-Piotrowskiej! Teraz to jej się oberwało! Zasłużyła?
Dziennikarz jednak niekoniecznie pozostanie bezkarny. Już na początku kwietnia ma dojść do rozprawy, na której sąd podda ocenie jego poczucie humoru. I jeśli podzieli zdanie śledczych, showman może usłyszeć wyrok nawet do 3 lat więzienia.