Englert, który w filmie Andrzeja Wajdy "Katyń" zagrał jedną z głównych ról, miał być jednym z przedstawicieli katyńskiej delegacji. Pojawił się pomysł, by odczytał w czasie uroczystości pamiętniki i listy pomordowanych oficerów, jednak ostatecznie przez obowiązki zawodowe postanowił zostać w kraju.
- Mój mąż chciał tam polecieć, ale ostatecznie zrezygnował, bo w dniu tej wizyty w Teatrze Narodowym miało być grane "Tango" - spektakl prestiżowy dla wąskiego grona. Jako dyrektor czuł się w obowiązku tam wtedy być, poza tym zatrzymywały go przygotowania do bliskiej premiery spektaklu, który reżyserował - powiedziała "Na żywo" małżonka aktora, Beata Ścibakówna (42 l.).
Przeczytaj koniecznie: Pożegnanie Janusza Zakrzeńskiego: Żegnaj Marszałku!
W tygodniku czytamy, że z kancelarii prezydenta dzwoniono dwa razy z pytaniem czy Englert poleci, lecz reżyser ostatecznie odmówi. Gdyby jednak przyjął zaproszenie, z pewnością udałby się na 70. rocznicę katyńskiego mordu wraz z żoną Betą. Zamiast niego, do Katynia poleciał znany z wielu aktorskich kreacji tragicznie zmarły Janusz Zakrzeński (†74 l.).
W katastrofie zginęła też Ewa Bąkowska, wnuczka zamordowanego w katyńskim lesie generała Mieczysława Smorawińskiego. To właśnie w rolę tego oficera wcielił się Jan Englert w filmie Wajdy. Znał osobiście krewną generała, spotykał się z nią i zapraszał na spektakle.