- Po Powstaniu Warszawskim, gdy wyszliśmy z miasta, wylądowaliśmy we wsi kieleckiej Krzcięcice. Cudowni ludzie, życzliwi, wspaniali. I tam na Boże Narodzenie dostałem od rodziców jako jedyny prezent książkę - "Ostatniego Mohikanina".
Miałem 12 lat, ta książka była naprawdę moim ukochanym prezentem. I jeszcze dodam, że wygłodzeni po okupacji zostaliśmy zaproszeni na plebanię do miejscowego księdza... i jedliśmy gęś. Dla wychudzonego, biednego chłopaka to było wielkie przeżycie... Ta książka i ta gęś.