Jan Peszek to jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych aktorów w Polsce. Jego kariera rozpoczęła się w 1966 roku, kiedy zadebiutował na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu. Później występował w teatrach w Łodzi, Krakowie oraz Warszawie. Przez lata kariery aktorskiej Peszek wykreował wiele niezapomnianych postaci. Grał również w spektaklach najwybitniejszych reżyserów teatralnych, m.in. Mikołaja Grabowskiego, Grzegorza Jarzyny,Jerzego Krasowskiego czy Kazimierza Dejmka. Peszek zadebiutował na ekranie w 1969 roku. W filmach kinowych zaczął pojawiać się jednak dopiero na początku lat 80. Zagrał w kilkudziesięciu produkcjach, np. "Znakach na drodze", "Był jazz", "Trójkącie Bermudzkim", "Zakładzie", "Ferdydurke" czy "Spisie cudzołożnic".
Peszek był gościem ostatniego odcinka podcastu "WojewódzkiKędzierski". Prowadzący zadali mi pytanie o scenę pocałunku z Janem Fryczem w filmie "Pożegnanie jesieni" Mariusza Trelińskiego. Frycz zagrał pisarza Atanazego Bazakbala, a Peszek hrabiego Łohojskiego, który był w nim zakochany. Wojewódzki podkreślił, że zdaniem Krzysztofa Zanussiego, to jeden z najbardziej namiętnych pocałunków w historii polskiego kina. Jak tę scenę zapamiętał Jan Peszek?
- Jedno co pamiętam z tej pracy to koszmarne zimno. To było w jakichś ruinach. Obiekt był w Łodzi, w jakimś zrujnowanym pałacu post włókienniczym. I tam było po prostu potwornie zimno. My w jedwabiach, wspaniała muzyka w tle, myśmy dygotaliśmy, co można było uznać za jakiś rodzaj ekscytacji, podniecenia i nienasycenia. Janek całuje normalnie, fajnie. On nie miał tego problemu, który ja miałem. Tego, że on mnie pożąda, bo to ja jego miałem pożądać - powiedział.
Aktor dodał, że podobnie jak w przypadku scen seksu w filmach i sztukach, do pocałunku nie było przygotowania. Dodał, że nie trzeba wcześniej czegoś przeżyć, żeby to wiarygodnie przedstawić.