Jan Pietrzak spowodował wypadek. Wjechał autem w przychodnię
To mogło skończyć się tragedią. Jan Pietrzak w poniedziałek około południa spowodował wypadek samochodowy. I nie na jezdni, a przed budynkiem przychodni, w którą wjechał swoim samochodem. Najpierw uszkodził ogrodzenie, a po chwili ruszył z miejsca, z dużą prędkością uderzając w mur budynku. Uszkodzeniu uległa ściana, parapet i rynna. Kierowcy nic się nie stało.
"Super Express" natychmiast skontaktował się z warszawską policją.
"Ze wstępnych ustaleń wynika, że dzisiaj około godziny 12:15 doszło do zdarzenia drogowego, podczas którego 87-letni kierujący samochodem osobowym marki audi uderzył w budynek przychodni zlokalizowanej przy ul. Kostki Potockiego. Mężczyzna nie doznał widocznych obrażeń, został na miejscu przebadany pod kątem zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu – był trzeźwy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący zasłabł podczas jazdy, co mogło być powodem, dlaczego wykonał taki manewr podczas jazdy. Na miejscu nadal są policjanci, którzy ustalają szczegóły tego zdarzenia" - przekazała "Super Expressowi" kom. Ewa Kołdys z mokotowskiej policji.
Jan Pietrzak wyznaje: Zasłabłem za kierownicą
Po jakimś czasie od zdarzenia, gdy Jan Pietrzak był już w domu, udało nam się na spokojnie z nim porozmawiać. Potwierdził przekazane przez policję informacje. Co tak naprawdę się wydarzyło?
- Zasłabłem za kierownicą - przyznaje od razu Jan Pietrzak. - Pojechałem do ośrodka służby zdrowia, by zapisać się na wizytę lekarską. W Wilanowie, bo tu mieszkam. No i się zapisałem. A tu jakaś burza nadchodziła i jakiegoś zawrotu głowy dostałem, kiedy wsiadałem do samochodu. Coś się stało... Przestałem kontrolować sytuację, walnąłem w jakiś płotek - opisał nam to, co pamięta ze zdarzenia. - Nie ma żadnej szkody wielkiej, jestem ubezpieczony. Wszystko się wyjaśni - mówi nam Pietrzak.
Pan Jan jest spokojny i stara się nie przejmować tym, co się stało. Na nasze życzenia zdrowia odpowiedział roześmiany. - Proszę pana, rutynowa sprawa. Dobry nastrój to moja specjalność - zażartował i zapewnia, że takie zasłabnięcia nie zdarzają mu się na co dzień. - Takie coś nie wydarza mi się częściej. Jak na swoje lata to i tak jestem zdziwiony, że tak długo żyję na tym świecie. Mam 87 lat skończone i parę miesięcy, pracuję na 88 rok życia. Także źle nie jest jak na moje możliwości - dodaje.
A jednak zdjęcia z miejsca wydarzenia wyglądają przerażająco. Na szczęście nikt nie ucierpiał.