Dziennikarz nieraz wyciągał rękę na zgodę, ale bez skutku. - Były naciski zewnętrzne, żeby się zjednoczyć, co nie wychodziło mi na dobre. W pewnym momencie jednak brat tak przegiął, że powiedziałem ostateczne "do widzenia" - wyznaje. - Brat nie rozumie, o co mi chodzi. I tak od ośmiu lat z nim nie rozmawiam, wiem tylko, że jest moim złym cieniem i czasem się potykam o to błoto, które zostawia. Raz zrobił ostrą balangę w hotelu, a potem wzięto mnie za niego - mówi z żalem.
Zobacz: Martyna Wojciechowska staje w obronie Natalii Przybysz. Internauci krytykują obie